Całkiem niedawno NATASHA DENONA do swojej kolekcji kosmetyków dołączyła kolekcję szminek o wdzięcznej nazwie I NEED A NUDE.
W jej skład wchodzą 24 pomadki kremowe, które z kolei podzielone zostały na 4 tonacje:
- Beige - pomadki z beżowym podtonem pasujące do neutralnych, ciepłych i czerwonych karnacji
- Neutral Beige - pomadki o neutralnym beżowym podtonie pasującym do wszystkich karnacji
- Neutral Pink - pomadki o neutralnym różowym podtonie pasującym do wszystkich karnacji
- Pink - pomadki o różowym podtonie pasującym do ciepłych i żółtych karnacji
Taki podział jest bardzo pomocny przy wyborze konkretnego odcienia. Któż z nas nie potrzebuje w swojej kolekcji pomadki w odcieniu nude?
Sprawdzają się one zarówno do dziennych jak i wieczorowych makijaży. Większość panien młodych w swoim szczególnym dniu również wybiera szminki o takim odcieniu. Sprawdzają się więc one praktycznie zawsze i wszędzie.
Nie dziwne zatem, że kolekcja spotkała się z dużym zainteresowaniem,
Moją uwagę też przykuła, bo choć uwielbiam kosmetyki od Natashy Denony, do tej pory nie miałam z tej marki żadnych produktów do makijażu ust.
Zobaczmy więc czy pokocham szminkę tak samo jak pozostałe produkty marki.
ZOBACZ: Natasha Denona - Foundation X Full Coverage. Podkład rozświetlająco - kryjący od słynnej makijażystki
I NEED A NUDE W KOLORZE NOA
Pomimo tego, że w kolekcji dostępne są aż 24 kolory długo szukałam odcienia, który chciałabym kupić. Wiadomo, panująca pandemia znacznie ograniczyła możliwość kupienia produktów stacjonarnie. Z resztą w tym przypadku nie ma to znaczenia, ponieważ kolekcja I NEED A NUDE nie była dostępna w żadnej z sephorowych perfumerii. Wybierać kolor szminki musiałam więc posiłkując się zdjęciami swatchy w internecie.
Po długim namyśle zdecydowałam się zamówić odcień NOA, który należy do grupy pomadek Neutral Pink, czyli beżowych o neutralnym podtonie różu.
OPAKOWANIE
Pomadka, którą zamawiałam na stronie Lookfantastic.pl przyszła do mnie bardzo szybko. Zapakowana została w niepozorny kartonik w odcieniu rose gold.
W środku natomiast kryła się szminka w pięknym, białym i ciężkim opakowaniu. Kwadratowy design bardzo przemawia do mojego gustu a magnesowe zamknięcie na "klik" sprawia, że na produkt aż miło popatrzeć.
Mimo iż opakowanie szminki jest plastikowe to tak jak pisałam plastik ten jest dość twardy i ciężki. Dzięki temu już przy pierwszym użytku można stwierdzić, że mamy do czynienia z produktem wysokopółkowym.
Sama szminka ma klasyczne, wysuwane opakowanie a na niej zaobserwować można logo marki.
FORMUŁA I APLIKACJA
Szminka ma klasyczną, kremową formułę ale jej wykończenie jest, powiedziałabym, półmatowe. Oznacza to między innymi, że produkt na ustach co prawda trochę zastyga, ale nie powoduje to nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia w czasie dnia.
Aplikacja pomadki jest szybka, łatwa i przyjemna. Ma ona tak przyjemną formułę jak bezbarwne pomadki nawilżające. Tyle że tutaj mamy również kolor.
Śmiało można ją nakładać bez konieczności użycia wcześniej konturówki.
Dzięki szpiczasto zakończonej końcówce możemy wyrysować kontur ust bez najmniejszego problemu. Takie formuły bardzo lubię ponieważ jednocześnie pomadka zostaje na ustach dłużej niż zwykłe kremowe produkty a w ciągu dnia na ustach jej wcale nie czuję.
Aplikacja odbywa się w ciągu kilkunastu sekund.
I już, gotowe!
KOLOR I TRWAŁOŚĆ
Odcień NOA w opakowaniu prezentuje się dość ciemno, jednak już po nałożeniu na skórę jest dużo jaśniejszy i faktycznie przypomina nudziaka idealnego na co dzień.
NOA to według mnie, kolor bardziej beżowo - brązowy i szczerze mówiąc, nie widzę w nim zbyt wiele różowych tonów.
Takim nudziakiem ze zdecydowanymi różowymi tonami jest szminka od Charlotte Tillbury w kolorze Pillow Talk.
Kolor NOA jest inny. Idealnie jednak sprawdzi się zarówno do klasycznych, beżowo - brązowych makijaży jak i do takich z odrobiną koloru.
Na powyższym zdjęciu prezentuję Wam swatch koloru NOA. Jak widać, szminka ma spore krycie ponieważ już po pierwszej warstwie nie widać prześwitów na ustach.
Oczywiście, to jak będzie ona wyglądać na ustach jest sprawą bardzo indywidualną. Zależy to nie tylko od karnacji i odcienia skóry ale również, a może i głownie, od czerwieni naszych warg.
U mnie jest to zdecydowanie bardziej beżowy niż różowy kolor. Co oczywiście zupełnie mi nie przeszkadza a ja uważam ten kolor za bardzo twarzowy.
A jak jest z trwałością?
Tak jak pisałam wcześniej, szminka ma półmatowe wykończenie i lekko zastyga na ustach. Nie oznacza to jednak, że zachowuje się na nich jak typowe, matowe, płynne pomadki, które zastygają i są z nami przez cały dzień.
Szminki z kolekcji I NEED A NUDE będą zostawiły ślady na szklankach. Nie przetrwają też tłustego posiłku. Jednak coś za coś. W zamian nie przesuszą ust, nie będą się kruszyć i nieestetyczne zbierać w wewnętrznej części ust. Będą się równomiernie zjadać a w ciągu dnia będzie można je dołożyć bez konieczności zmywania resztek szminki z ust. Do tego nie czuć ich na ustach co mnie osobiście bardzo odpowiada.
Tak właśnie jest z kolorem NOA.
KUPIĆ CZY NIE KUPIĆ?
Jeśli lubicie nudziakowe, neutralne kolory to niezależnie czy wybierzecie odcień NOA czy jakiś inny z dostępnych 24 odcieni uważam, że warto mieć choć jedną szminkę z kolekcji I NEED A NUDE od Natashy Denony.
Ja po raz kolejny przekonałam się, że logo marki jest synonimem jakości produktów jakie sprzedawane są pod szyldem Natashy Denony.
I mimo iż koszt jednej szminki to 114 PLN to komfort, jakość i samo wykonanie produktu sprawia, że warty jest on każdej wydanej na niego złotówki.
Ja osobiście sięgnę jeszcze po jeden lub dwa kolory bo uważam, że takie perełki po prostu trzeba mieć w swojej kolekcji.
A tak NOA wygląda na moich ustach:
Czy miałyście okazję testować pomadki od Natashy? Jakie są Wasze wrażenia?
ZOBACZ TAKŻE:
Prześlij komentarz