Przeglądając jakiś czas temu zawartość mojego bloga doszłam do wniosku, że zbyt rzadko piszę o produktach do ust. Sama nie wiem dlaczego. Przecież bardzo je lubię i codziennie wykorzystuję w makijażu.
Czas więc to zmienić! Dzisiaj więc zajmiemy się recenzją nie jednego a aż dwóch produktów do ust: konturówki i pomadki w odcieniu Pillow Talk, czyli flagowych produktów marki Charlotte Tilbury.
KOLEKCJA PILLOW TALK
W kolekcji o tej nazwie CHARLOTTE TILBURY wypuściła wiele produktów. Znajdziemy tu między innymi palety cieni do oczu, róże, tusze a także właśnie szminki i konturówki do ust. Warto zauważyć, że odcień PILLOW TALK dostępny jest w trzech kolorach: Original, Medium oraz Intense.
Ilość odcieni została dopasowana do kolorów skóry i ust wszystkich kobiet na świecie tak, aby każda z nich znalazła w tej kolekcji coś dla siebie.
Bardzo żałuję, że w Polsce marka Charlotte Tilbury nie jest dostępna stacjonarnie bo wybierając po raz pierwszy odcień produktu musiałam posiłkować się zdjęciami swatchy w internecie, które jak wiadomo, czasem przekłamują rzeczywistość.
Ostatecznie zdecydowałam się na PILLOW TALK w odcieniu ORIGINAL i jeśli chodzi o kolor, to muszę przyznać, że był to dobry wybór.
PILLOW TALK MAT REVOLUTION LIPSTICK
Szminka zamknięta została w klasyczne opakowanie z nakrętką. Opakowanie to jest złote i już z daleka widać, że mamy do czynienia z produktem luksusowym. Na nakrętce widnieje również logo Charlotte Tilbury.
Sam kolor w opakowaniu wydaje się być dość ciemny. Trochę mnie to zdziwiło bo przecież ma to być pomadka idealna do codziennego użytku. Ja nie lubię zbyt ciemnych ust w dziennym makijażu więc podeszłam do niej dość sceptycznie.
Po zeswatchowaniu na ręce kolor jest już dużo jaśniejszy i bardziej odpowiedni na dzień.
Formuła pomadki, mimo iż jest to produkt matowy, jest gęsta i kremowa. Zupełnie na ustach nie czuć suchości nawet po wielu godzinach noszenia.
Dzięki ściętemu zakończeniu jej nakładanie na usta jest bajecznie proste. Myślę, że nawet bez konturówki jesteśmy w stanie wyrysować ładny kształt ust.
Co do pigmentacji to określiłabym ją jako wystarczającą. Nie zrozumcie mnie źle, dla mnie pigmentacja jest akurat. Ani zbyt słaba ani zbyt mocna (czyli taka, która dosłownie wżera się usta). Wystarczy raz przejechać po ustach kolorem aby cieszyć się naprawdę pięknym odcieniem nude z różowym zabarwieniem.
Bo PILLOW TALK to właśnie taki odcień. Nude przełamany zgaszonymi, różowymi tonami. To bardzo twarzowy kolor i faktycznie myślę, że sprawdzi się u wielu Polek. Kolory Medium i Intense mają już w sobie zdecydowanie więcej brązu a ten ostatni na słowiańskich twarzach może wyglądać już naprawdę bardzo ciemno.
Na poniższym zdjęciu starałam się jak najwierniej oddać kolor zarówno szminki jak i konturówki.
Fenomen tej pomadki nie polega jednak tylko na szałowym odcieniu, który polubi większość z Was. Dla osób, które lubią matowe usta ale nie przepadają za ich wiecznym wysuszeniem i kruszeniem się produktu w ciągu dnia, formuła pomadki od Charlotte Tilbury będzie strzałem w dziesiątkę.
Mocno napigmentowana i zastygająca formuła utrzyma się na ustach przez wiele godzin w nienaruszonym stanie. Dodatkowo, nawet nosząc PILLOW TALK przez cały dzień możemy zapomnieć o uczuciu wysuszenia ust. Zawdzięczać to możemy formule pielęgnacyjnej usta zawartej w składzie pomadki.
Dzięki swej kremowej konsystencji pomadka ładnie zjada się w ciągu dnia i można ją dokładać bez potrzeby wcześniejszego całkowitego demakijażu ust. Nie kruszy się.
Taka formuła ma też jednak swoje wady. Pomadka lekko odciska się i pozostawia ślady na szklankach. Nie przetrwa też raczej tłustego posiłku więc jeśli decydujemy się na ten właśnie produkt jako część makijażu na wesele, zalecam zabrać ją ze sobą do torebki aby móc w ciągu nocy poprawić blaknący kolor.
KONTURÓWKA LIP CHEAT PILLOW TALK
W odróżnieniu od pomadki konturówkę wybrałam w odcieniu Medium, czyli ton ciemniejszym od oryginalnego koloru.
Ta drewniana konturówka, którą można temperować, w nawiązaniu do pomadki została zapakowana również w złote opakowanie, ale tym razem nie jest ono błyszczące a stonowane i przywodzi na myśl raczej kolor starego złota.
Sama konturówka jest bardzo miękka i z przyjemnością maluje się nią usta bez obawy, że podrażnimy je nadmiernie dociskając do nich produkt.
Konturówki można używać zarówno do obrysowania kształtu ust a także do ich całkowitego wypełnienia. Tak też ją często noszę na wierzch nakładając odrobinę błyszczyka.
Inaczej niż w przypadku pomadki, konturówka LIP CHEAT nie ma zastygającej formuły dlatego też jest dużo mniej trwała od swojej poprzedniczki. Wybierając więc wariant drugi, czyli wypełnienie nią ust, musimy liczyć się z tym, że dość szybko kolor ten z ust nam zejdzie. Jednak i tu, schodzi on równomiernie i bez problemu możemy dołożyć kolejne warstwy w ciągu dnia.
Na poniższych zdjęciach możecie zobaczyć jak prezentują się oba produkty na ustach. Czyż nie jest to soczysty kolor, który jest uzupełnieniem dziennego makijażu?
CZY WARTO KUPIĆ ZESTAW DO UST PILLOW TALK?
Jeśli jesteście fankami odrobiny luksusu (która kobieta nie jest?) i możecie pozwolić sobie na większy wydatek na kosmetyki do makijażu ust to zdecydowanie polecam.
Kosmetyki te, jak cała marka CHARLOTTE TILBURY nie należą do tanich ponieważ to grupa kosmetyków selektywnych. Ceny w internecie są mocno zróżnicowane. Ja swój zestaw kupiłam w sklepie internetowym ASOS.
Za pomadkę w tym sklepie zapłacić musimy 129 PLN, konturówka natomiast dostępna jest w cenie 89 PLN. Można jednak kupić je podczas promocji -20%, warto więc poczekać na nią.
Samo wykończenie oraz kolor serii PILLOW TALK są na tyle unikatowe, że faktycznie warto się nią zainteresować. Uwielbiam też tę komfortową formułę produktów, dzięki czemu mogę ciszyć się matowym wykończeniem bez przesuszenia ust.
To moje pierwsze produkty marki CHARLOTTE TILBURY i muszę przyznać, że jestem z nich bardzo zadowolona. Chętnie przetestowałabym również inne jej produkty.
Co z tej marki możecie polecić?
ZOBACZ TAKŻE:
Prześlij komentarz