Za nami ogromna, noworoczna wyprzedaż w perfumerii Sephora.
Jakie perełki udało Wam się upolować w tym czasie?
Jakie perełki udało Wam się upolować w tym czasie?
Ja postanowiłam skusić się na paletę do twarzy marki BENEFIT o ciekawej nazwie CHEEKLEADERS.
Marka BENEFIT takie palety wypuszcza rokrocznie, zawsze jednak przemycając jakiś nowy kolor produktu, który nie jest dostępny w regularnej sprzedaży.
W tym roku mogliśmy wybierać pomiędzy dwiema paletami: PINK SQUAD i BRONZE SQAD. Pierwsza stawiała na różowe tony produktów, na czele z nowym rozświetlaczem Thickle, w drugiej natomiast przeważały tony brązowe oraz złote, z nowym złotym rozświetlaczem Cookie. Zdecydowanie bardziej podobała mi się ta druga paleta a jako że była dostępna stacjonarnie w mojej Sephorze - skusiłam się właśnie na nią.
W tym roku mogliśmy wybierać pomiędzy dwiema paletami: PINK SQUAD i BRONZE SQAD. Pierwsza stawiała na różowe tony produktów, na czele z nowym rozświetlaczem Thickle, w drugiej natomiast przeważały tony brązowe oraz złote, z nowym złotym rozświetlaczem Cookie. Zdecydowanie bardziej podobała mi się ta druga paleta a jako że była dostępna stacjonarnie w mojej Sephorze - skusiłam się właśnie na nią.
CHEEKLEADERS BRONZE SQAD
Produkty marki BENEFIT nie należą do tanich. Za pojedynczy produkt w regularnej cenie trzeba zapłacić aż 179 PLN. Trudno więc się dziwić, że paleta zawierająca aż pięć pełnowymiarowych produktów również w regularnej cenie tania nie była. Jej cena wyjściowa to 289 PLN. Oczywiście marka BENEFIT jest uwzględniana przy różnego typu promocjach, jednak nawet z 20% zniżką cena była dość wysoka i jakoś zawsze przechodziłam obok niej nie decydując się na zakup.
Sytuacja zmieniła się w trakcie noworocznej wyprzedaży, gdyż produkt ten został przeceniony ze wspomnianej ceny regularnej 289 PLN na 141 PLN. Czyli za 5 pełnowymiarowych produktów można było zapłacić mniej niż za jeden! Takie okazje lubi chyba każdy z nas :)
Zakładam, że ta okazyjna cena ma związek z wyprzedawaniem zapasów magazynowych, ponieważ zwykle na początku roku pojawiają się nowe edycje tych palet.
Zawsze jednak znajdziemy tam klasyki marki, jak np. bronzer HOOLA, który pojawia się w paletach co roku.
Zawsze jednak znajdziemy tam klasyki marki, jak np. bronzer HOOLA, który pojawia się w paletach co roku.
Mam więc nadzieję, iż mimo tego że obecna wersja palety jest już wyprzedana, ta recenzja będzie przydatna podczas rozważania zakupu nowych palet na 2020 rok.
CO JEST W ŚRODKU CHEEKLEADERS?
W palecie zawarto pięć produktów oraz pędzel typu ławkowiec do aplikacji kosmetyków na twarz. W wersji Cheekleaders Bronze Squad będą to dwa róże Gold Rush i Coralista, dwa bronzery Hoola i Hoola Caramel oraz rozświetlacz Cookie.
Muszę wspomnieć, że pędzla nie używałam ponieważ uważam, że zawarta w palecie miniatura nie jest zbyt dobrej jakości i tylko utrudni aplikację produktów zamiast ją ułatwić. Mam w swojej kosmetyczce lepsze pędzle i to za ich pomocą aplikowałam produkty na twarz.
KOLORY
Kolory produktów w palecie prezentują się dość intensywnie. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie będą zbyt ciemne dla mojej karnacji. Nic z tych rzeczy. Może i bronzer Hoola Caramel jest w porze jesienno - zimowej zbyt ciemny, sprawdzi się za to idealnie w miesiącach letnich. Pozostałe kolory jak najbardziej sprawdzą się do jasnej cery.
Poniżej znajdziecie swatche każdego z produktów. Wcale nie są takie ciemne jak w opakowaniu, prawda?
Jak widać oba bronzery są w ciepłych tonacjach. Mają dość mocny pigment, jednak nakładane w rozsądnej ilości nie zrobią plam. Bardzo ładnie się rozcierają dzięki czemu można bez większego problemu uzyskać efekt lekko opalonej i przybrązowionej twarzy.
Bardzo spodobał mi się klasyczny bronzer HOOLA, który jest w idealnym odcieniu dla mojej skóry i myślę, że zasłużenie zdobył status bestsellera marki. Nie mam do niego absolutnie żadnych zastrzeżeń. Nie nakłada się ciężko, odcień dopasowuje się do koloru skóry, twarz nie wygląda na przemalowaną a jest ładnie ocieplona.
Jeśli chodzi o róże, to mam co do nich mieszane uczucia. Owszem, kolory są bardzo ładne.
GOLD RUSH to mocno różowy kolor z drobinkami złota. Drobinki te jednak są tylko na wierzchniej warstwie kosmetyku, po kilkukrotnym użyciu produktu po niebiańskich pyłkach nie pozostał nawet ślad.
Róż CORALISTA to z kolei bardzo delikatny róż o herbacianym kolorze. Ładny, ale na mojej cerze mało widoczny nawet zimą gdy skóra nie jest opalona.
Oba kosmetyki odznaczają się w moim mniemaniu dość delikatną pigmentacją. Używając każdego z nich zdecydowanie nie martwię się, że nałożę na pędzel zbyt dużo i moje policzki przybiorą barwę peonii :) Wprost przeciwnie, nie żałuję tego kosmetyku nakładając go na twarz bo inaczej mało co widać na twarzy.
Rozświetlacz COOKIE tuż po premierze palety okrył się wielką sławą ze względu na swoje "mokre" wykończenie bez efektu brokatu na twarzy. Miał to być czysty blask nieskażony żadnymi widocznymi gołym okiem drobinami.
I tak faktycznie było gdy sprawdzałam tester w Sephorze. Był to piękny szampański kolor, który odbijał mnóstwo światła. jakie było więc moje zdziwienie, gdy po raz pierwszy zanurzyłam w nim swój pędzel i okazało się, że nabiera się na niego bardzo duzo brokatowych drobin a efekt na twarzy bardzo odcina się od pozostałego konturowania. Naprawdę przeżyłam szok. No bo jak to? W "wymacanym" testerze widzę piękny blask a na nowym produkcie jest brokat?
Postanowiłam jednak nie dawać za wygraną i testować go dalej. Po kilku dniach testów, gdy starłam wierzchnią warstwę rozświetlacza zaczął się pojawiać blask bardziej podobny do tego, który widziałam na sephorowym testerze. Produkt nadal nie jest taki masełkowaty, ma bardziej suchą formułę ale blask jaki daje jest już zdecydowanie bardziej mokry niż na początku. Dodatkowo, nie wiem czy to kwestia mojej karnacji czy nie, ale u mnie na skórze Cookie wygląda złoto - różowo.
Lubię go ale naprawdę daleko mu do moich ulubionych rozświetlaczy z Becca. Te jak dla mnie są niepokonane :)
ZOBACZ: ROZŚWIETLACZE BECCA - NAJLEPSZE PRODUKTY W TEJ KATEGORII
Bardzo spodobał mi się klasyczny bronzer HOOLA, który jest w idealnym odcieniu dla mojej skóry i myślę, że zasłużenie zdobył status bestsellera marki. Nie mam do niego absolutnie żadnych zastrzeżeń. Nie nakłada się ciężko, odcień dopasowuje się do koloru skóry, twarz nie wygląda na przemalowaną a jest ładnie ocieplona.
Jeśli chodzi o róże, to mam co do nich mieszane uczucia. Owszem, kolory są bardzo ładne.
GOLD RUSH to mocno różowy kolor z drobinkami złota. Drobinki te jednak są tylko na wierzchniej warstwie kosmetyku, po kilkukrotnym użyciu produktu po niebiańskich pyłkach nie pozostał nawet ślad.
Róż CORALISTA to z kolei bardzo delikatny róż o herbacianym kolorze. Ładny, ale na mojej cerze mało widoczny nawet zimą gdy skóra nie jest opalona.
Oba kosmetyki odznaczają się w moim mniemaniu dość delikatną pigmentacją. Używając każdego z nich zdecydowanie nie martwię się, że nałożę na pędzel zbyt dużo i moje policzki przybiorą barwę peonii :) Wprost przeciwnie, nie żałuję tego kosmetyku nakładając go na twarz bo inaczej mało co widać na twarzy.
Rozświetlacz COOKIE tuż po premierze palety okrył się wielką sławą ze względu na swoje "mokre" wykończenie bez efektu brokatu na twarzy. Miał to być czysty blask nieskażony żadnymi widocznymi gołym okiem drobinami.
I tak faktycznie było gdy sprawdzałam tester w Sephorze. Był to piękny szampański kolor, który odbijał mnóstwo światła. jakie było więc moje zdziwienie, gdy po raz pierwszy zanurzyłam w nim swój pędzel i okazało się, że nabiera się na niego bardzo duzo brokatowych drobin a efekt na twarzy bardzo odcina się od pozostałego konturowania. Naprawdę przeżyłam szok. No bo jak to? W "wymacanym" testerze widzę piękny blask a na nowym produkcie jest brokat?
Postanowiłam jednak nie dawać za wygraną i testować go dalej. Po kilku dniach testów, gdy starłam wierzchnią warstwę rozświetlacza zaczął się pojawiać blask bardziej podobny do tego, który widziałam na sephorowym testerze. Produkt nadal nie jest taki masełkowaty, ma bardziej suchą formułę ale blask jaki daje jest już zdecydowanie bardziej mokry niż na początku. Dodatkowo, nie wiem czy to kwestia mojej karnacji czy nie, ale u mnie na skórze Cookie wygląda złoto - różowo.
Lubię go ale naprawdę daleko mu do moich ulubionych rozświetlaczy z Becca. Te jak dla mnie są niepokonane :)
ZOBACZ: ROZŚWIETLACZE BECCA - NAJLEPSZE PRODUKTY W TEJ KATEGORII
PODSUMOWANIE
Czy warto kupić tę paletę? Niewątpliwie tak. Chociażby dla bronzerów, których jakość jest fenomenalna a za pojedyncze sztuki musielibyśmy zapłacić cenę wyższą niż za całą tę paletę. Róże są ok jak to róże :) Choć muszę przyznać, że znam lepsze produkty w tej kategorii. Do codziennych makijaży sprawdzają się jednak bardzo dobrze. Największym moim rozczarowaniem jest jednak rozświetlacz Cookie. Miał być mega blask i efekt mokrej skóry a jest.... meh.
Niby ok ale jednak nie takie wykończenie jakie lubię najbardziej.
Podsumowując, jeśli nie mieliście do czynienia z żadnymi produktami marki BENEFIT, niewątpliwie warto zainteresować się paletą aby wypróbować produkty w niższej cenie.
Ja na pewno będę jej jeszcze używać, choć na pewno kosmetyk ten nie przebije mojej ulubionej palety do konturowania ze Smashbox, THE CALI CONTOUR :)
ZOBACZ: THE CALI CONTOUR - PALETA DO KONTUROWANIA TWARZY OD SMASHBOX
Niby ok ale jednak nie takie wykończenie jakie lubię najbardziej.
Podsumowując, jeśli nie mieliście do czynienia z żadnymi produktami marki BENEFIT, niewątpliwie warto zainteresować się paletą aby wypróbować produkty w niższej cenie.
Ja na pewno będę jej jeszcze używać, choć na pewno kosmetyk ten nie przebije mojej ulubionej palety do konturowania ze Smashbox, THE CALI CONTOUR :)
ZOBACZ: THE CALI CONTOUR - PALETA DO KONTUROWANIA TWARZY OD SMASHBOX
A jakie są Wasze odczucia w stosunku do tej palety? Skusicie się na tegoroczną wersję?
Prześlij komentarz