WET N WILD to amerykańska marka, która na rynku kosmetycznym zadebiutowała w 1979 roku. W swoim portfolio ma wiele produktów kosmetycznych od podkładów, korektorów, przez cienie i pudry aż po lakiery do paznokci. Marka szczyci się tym, że jej produkty są crueltyfree, mają dobry skład a przy tym są do kupienia w przystępnej cenie.
Dziś więc chciałabym sprawdzić jak sprawdzają się kultowe już produkty z serii PHOTOFOCUS.
Z tej okazji więc przyjrzyjmy się bliżej podkładowi do twarzy, korektorowi oraz pudrowi prasowanemu.
SERIA PHOTOFOCUS
Seria PHOTOFOCUS marki Wet n Wild zadebiutowała na polskim rynku już jakiś czas temu. W jej składzie znajdziemy primer do twarzy, podkłady (klasyczny oraz w sztyfcie), pudry prasowane. Głównym założeniem serii jest to, że ma pięknie się fotografować a finalnie wyglądać nienagannie na zdjęciach dzięki zawartej w niej technologii "no flashback".
PODKŁAD WET N WILD PHOTOFOCUS FOUNDATION
Co obiecuje producent? Otóż niewiele. Opisuje go w dwóch krótkich zdaniach. Według niego jest to "lekki podkład z technologią No Flashback. Zawiera kompleks regulujący wydzielanie sebum, zapewnia idealne matowe wykończenie. idealny do selfie".
Podkład dostępny jest w Polsce w pięciu odcieniach, od dość jasnych do takich, które sprawdzą się opalonej skórze. Nie jest to więc szalenie duża gama odcieni. Opakowanie produktu to szklana, dość ciężka buteleczka z czarną zakrętką.
Mocno kontrowersyjne wydaje się natomiast umieszczenie w podkładzie, zamiast aplikatora, zwykłej szpatułki. Z jednej strony bowiem nie jest to zbyt higieniczne a konsystencja podkładu powoduje, że podkład rozlewa się po ręku, z drugiej jednak strony.... no nie. Nie ma dla mnie drugiej strony. Uważam, że szpatułka jest zbędnym i niefunkcjonalnym gadżetem i zdecydowanie wolę korzystać z podkładów mających pompkę :)
Podkład jest mocno wodnisty. Do tego stopnia, że jeśli wstrząśniemy opakowanie usłyszymy chlupot podkładu. Mnie to nie przeszkadza. Radziłabym jednak uważać, jeśli nakładamy podkład mając na sobie na przykład białą bluzkę :)
Produkt ma również niezbyt przyjemny zapach. W dobie kosmetyków niejednokrotnie pachnących kwiatowo lub ogórkowo ten śmierdzi po prostu farbą. Nie jest to aż tak mocny zapach jak w przypadku podkładu z PHYSICIANS FORMULA, jest on jednak na początku wyczuwalny. Osoby z wrażliwym nosem mogą mieć problem z zapachem.
Kosmetyk ma mieć drobinki rozpraszające światło a jednocześnie nie powodujące efektu flashback na zdjęciach.
Mój podkład jest w kolorze Classic Beige. To ładny, jasny, lekko brzoskwiniowy odcień. Kosmetyk po zaaplikowaniu daje faktycznie matowe wykończenie. Przykrywa wszystkie niedoskonałości i dość szybko zastyga na twarzy. Ładnie wtapia się w skórę. Nie podkreśla zmarszczek i nie wchodzi w załamania skóry.
Fakt jest jednak taki, że dość mocno wysusza skórę. Myślę, że sprawdzi się szczególnie dla cer mieszanych i tłustych. Cery suche i normalne powinny używać pod podkład bazy nawilżającej.
Produkt utrzymuje się na skórze cały dzień.
Przejdźmy teraz do flashbacku. Faktycznie, na zdjęciach nie zauważyłam aby robił taki efekt, czyli nadmiernie wybielał twarz, ale bądźmy szczerzy, nie zauważyłam aby żaden inny podkład, który testowałam taki efekt wywoływał. Chyba, że źle dobrany jest kolor kosmetyku i jest co najmniej o kilka tonów zbyt jasny.
Nie mogę temu kosmetykowi nic ująć, prezentuje się na zdjęciach bardzo ładnie. Myślę jednak, że wpis o "technologii No Flashback" jest po prostu chwytem reklamowym ze strony marki.
Kosmetyk dostępny jest w Drogeriach Natura w cenie 26,99 PLN.
KOREKTOR WET N WILD PHOTOFOCUS CONCEALER
Czy szukacie w korektorze sprzymierzeńca w walce z zakryciem cieni i rozjaśnieniem obszaru pod oczami, który dodatkowo nie wygląda ciężko? Któż nie szuka...
A producent, czyli firma WET N WILD obiecuje, że ten produkt taki własnie jest. Kupiłam ten korektor podczas jednej z wycieczek do drogerii Natura razem z podkładem opisanym powyżej oraz pudrem prasowanym, którego recenzję znajdziecie w dalszej części artykułu.
W przeciwieństwie do podkładu, korektor zamknięty jest w plastikowym opakowaniu ze standardowym aplikatorem. 8,5 ml produktu kosztuje około 18 PLN. Czy za tę cenę dostaniemy produkt wart uwagi?
Myślę, że tak. Korektor ma przyjemną, lekko kremową konsystencję. Nałożony na obszar pod oczami ładnie go rozświetla bez efektu nadmiernego wybielenia. Mój odcień to Light/Medium Beige, jeden z sześciu dostępnych na polskim rynku.
W środku korektora znajdziemy mikrodrobinki rozświetlające, sprawiające, że produkt świetnie wygląda pod oczami. Produkt ma średnie krycie i nawet po dobudowaniu nie można zbudować nie uzyskamy pełnego krycia. Nie zakryje więc mocnych cieni pod oczami ale dla osób, które nie mają ich wiele będzie bardzo dobra opcją na co dzień.
Niestety trzeba go dość mocno przypudrować pod oczami ponieważ ma tendencję do zbierania się w zmarszczkach. A i z pudrem trzeba uważać, bo nałożony zbyt grubą warstwą spowoduje, że cały obszar pod oczami będzie wyglądał sucho a twarz będzie bardziej zmęczona niż w rzeczywistości.
Pomijając jednak to, że na początku trzeba po prostu nauczyć się jego utrwalenia uważam, że w cenie drogeryjnej jest to bardzo dobry kosmetyk warty Waszej uwagi.
Nie jestem zbyt wielką fanką pudrów w kamieniu ale jako że o tym swego czasu było dość głośno w internecie, postanowiłam go spróbować. Puder jest przecież tym, co nie tylko utrwala nasz makijaż ale również nadaje mu odpowiednie wykończenie i scala wszystkie warstwy na twarzy.
Puder z serii WET N WILD ma być, według producenta, pudrem korygującym niedoskonałości. ma wygładzać i ujednolicać koloryt twarzy oraz zapewnić wielogodzinny mat bez błyszczenia się.
Zamknięty w plastikowym puzderku bez lusterka kosmetyk o wadze 7,5 grama możemy kupić w cenie 21,99 PLN.
Produkt jest drobno zmielony i nieznacznie się pyli przy nabieraniu go na pędzel. Według mnie ma delikatne satynowe wykończenie i nieznacznie przyciemnia kolor podkładu. Trochę przeszkadza mi fakt, że jest na tyle mocno sprasowany, że nie jesteśmy w stanie nabrać od razu wystarczającej ilości kosmetyku.
W przeciwieństwie do podkładu, korektor zamknięty jest w plastikowym opakowaniu ze standardowym aplikatorem. 8,5 ml produktu kosztuje około 18 PLN. Czy za tę cenę dostaniemy produkt wart uwagi?
Myślę, że tak. Korektor ma przyjemną, lekko kremową konsystencję. Nałożony na obszar pod oczami ładnie go rozświetla bez efektu nadmiernego wybielenia. Mój odcień to Light/Medium Beige, jeden z sześciu dostępnych na polskim rynku.
W środku korektora znajdziemy mikrodrobinki rozświetlające, sprawiające, że produkt świetnie wygląda pod oczami. Produkt ma średnie krycie i nawet po dobudowaniu nie można zbudować nie uzyskamy pełnego krycia. Nie zakryje więc mocnych cieni pod oczami ale dla osób, które nie mają ich wiele będzie bardzo dobra opcją na co dzień.
Niestety trzeba go dość mocno przypudrować pod oczami ponieważ ma tendencję do zbierania się w zmarszczkach. A i z pudrem trzeba uważać, bo nałożony zbyt grubą warstwą spowoduje, że cały obszar pod oczami będzie wyglądał sucho a twarz będzie bardziej zmęczona niż w rzeczywistości.
Pomijając jednak to, że na początku trzeba po prostu nauczyć się jego utrwalenia uważam, że w cenie drogeryjnej jest to bardzo dobry kosmetyk warty Waszej uwagi.
WISIENKA NA TORCIE - WET N WILD FOTOFOCUS PRESSED POWDER
Puder z serii WET N WILD ma być, według producenta, pudrem korygującym niedoskonałości. ma wygładzać i ujednolicać koloryt twarzy oraz zapewnić wielogodzinny mat bez błyszczenia się.
Zamknięty w plastikowym puzderku bez lusterka kosmetyk o wadze 7,5 grama możemy kupić w cenie 21,99 PLN.
Produkt jest drobno zmielony i nieznacznie się pyli przy nabieraniu go na pędzel. Według mnie ma delikatne satynowe wykończenie i nieznacznie przyciemnia kolor podkładu. Trochę przeszkadza mi fakt, że jest na tyle mocno sprasowany, że nie jesteśmy w stanie nabrać od razu wystarczającej ilości kosmetyku.
Mój kolor to Neutral Beige. I o ile nie przepadam za tego typu formą podania pudru to muszę przyznać, że ten bardzo lubię. Trochę w wykończeniu przypomina mi puder LOCK IT od Kat Von D choć jest mniej rozświetlający. Bardzo ładnie utrwala makijaż i trzyma się na twarzy cały dzień. W połączeniu z podkładem i korektorem z tej serii daje naprawdę przyzwoite wykończenie.
PODSUMOWANIE
Ja ze swojej strony mam dwa życzenia. Chciałabym aby producent popracował nad zapachem podkładu oraz zmienił szpatułkę na klasyczną pompkę.
No dobra, mam jeszcze jedno małe życzenie. Gdyby ten puder był dostępny również w formie sypkiej... :)
Co myślicie o tej serii? Sprawdziła Wam się?
Niestety marka utraciła już status cruelty Free wchodząc na rynek chiński ...
OdpowiedzUsuńOooo, nie wiedziałam o tym :(
UsuńDobrze, że o tym piszesz. Szkoda...
Prześlij komentarz