Kilka tygodni temu na moim Instagramie (@aneta_lason_beauty_talks), na który serdecznie Was zapraszam, pokazywałam Wam mój najnowszy podkładowy zakup z perfumerii Sephora.
Przez ten czas dość mocno testowałam podkład TEINT IDOLE ULTRA WEAR od LANCOME. Zapraszam więc na jego recenzję.
"TEINT IDOLE ULTRA WEAR" - REWOLUCJA NA RYNKU KOSMETYCZNYM?
Ten podkład bynajmniej nie jest nowością na rynku. W tym jednak roku firma Lancome postanowiła zmienić podkład TEINT IDOLE ULTRA 24H na TEINT IDOLE ULTRA WEAR oraz znacznie powiększyć liczbę dostępnych odcieni z 7 dotychczas proponowanych aż do 45 odcieni!
Każdy więc niezależnie od koloru swojej skóry znajdzie idealny odcień dla siebie.
OBIETNICE
Producent zapewnia, że podkład ma aż 24 godzinną trwałość. Jest lekki, przez co nie widać go na skórze. Jego poziom krycia ma być mocny a podkład zaliczać się do tych, z serii długotrwałych. Ma nie zostawiać śladów na ubraniach oraz nie rozmazywać się. Ponadto posiada filtr SPF15.Sprawdźmy jak jest naprawdę.
OPAKOWANIE
Opakowanie produktu jest bezsprzecznie najładniejszym opakowaniem podkładu jakie widziałam do tej pory. Wystarczy na niego spojrzeć, aby mieć pewność że mamy do czynienia z kosmetykiem wysokopółkowym.
Gustowna buteleczka w kolorze przydymionego szkła opisana nazwą podkładu oraz charakterystycznym logo marki LANCOME zwieńczona jest czarną zakrętką na wierzchu której wygrawerowana jest złota róża - znak rozpoznawczy marki. Podkład więc niewątpliwe będzie stanowił ozdobę każdej toaletki.
Na plus zaliczyć należy obecność pompki, dzięki której w higieniczny sposób możemy zaaplikować taką ilość podkładu jakiej potrzebujemy.
Podkład dostajemy w równie uroczym, srebrnym, lustrzanym kartoniku. Widać więc od razu, że jest to podkład z droższej półki cenowej.
KONSYSTENCJA I WŁAŚCIWOŚCI
Podkład ma dość wodnistą konsystencję oraz mocno wyczuwalny zapach. Dla mnie nie jest on perfumowany, wyczuwam tam dość mocno alkohol.
Muszę przyznać, że konsystencją oraz zapachem podkład ten bardzo przypomina inny produkt, który jest znacznie tańszy LOREAL INFAILLIBLE 24H FRESHWEAR.
Przez jedną ze swoich właściwości podkład ten ma zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. W zależności od tego właściwość ta traktowana jest jako wada lub zaleta.
Otóż podkład niemiłosiernie oksyduje. Co najmniej o 2 - 3 tony. Poniżej zrobiłam Wam swatche podkładu dla porównania.
Po lewej nowa porcja podkładu, po prawej podkład nałożony chwilę wcześniej.
I co? Wyglądają jak dwa rożne odcienie produktu podczas gdy cały czas jest to odcień 024 Beige Vanille. Dzieli je kilka minut aplikacji. Zalecam więc przy zakupie wybór odcienia jaśniejszego o kilka tonów od tego, który nosicie normalnie aby nie skończyć z pomarańczową twarzą.
Jest to jeden z najmocniej ciemniejących podkładów z jakim miałam do czynienia. Choć w moim przypadku ta właściwość okazała się zbawienna ponieważ zamawiałam podkład przez internet i początkowo wydawało mi się, że wybrałam niestety zbyt jasny odcień.
Koniec końców, przez to że kosmetyk oksyduje odcień okazał się dobry.
Niezależnie od tego, czy podkład nakładałam pędzlem czy gąbeczką, produkt bardzo ładnie stapiał się ze skórą. Przez swoją dość płynną konsystencję jest prawie niewidoczny na twarzy.
Już jedna warstwa daje bardzo ładne, średnie krycie które jednak można budować. Podkład ma matowe wykończenie, które nie powoduje jednak wyglądu maski. Jest bardzo długotrwały. W moich testach przetrwał nawet 30 - 34 stopniowe upały.
Przez swoje zastygające właściwości kosmetyk nie rozwarstwia się, nie ściera ani nie wchodzi w załamania. Skóra przez 12 - 14 godzin (czyli tyle, ile nosiłam go najdłużej) była gładka. Podkład cały dzień trzymał mat na twarzy.
Ładnie współpracuje z innymi kosmetykami - typu korektor, bronzer czy rozświetlacz. Myślę, że osoby które nie lubią pudrować podkładów spokojnie mogą z tego zrezygnować.
Ponieważ jestem fanką pudrowania testowałam Teint Idole Ultra Wear zarówno z pudrami matującymi oraz rozświetlającymi. Z każdym z nich wygląda na twarzy dobrze.
Po kilku tygodniach testów muszę przyznać, że jest to bardzo dobry podkład. Minusy są dwa: mocne ciemnienie podkładu oraz cena. Za 30 ml produktu w perfumerii Sephora musimy zapłacić aż 195 pln. Ja kupiłam go z 20% zniżką. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet wśród marek selektywnych podkład należy do tych droższych.
Warto jednak wspomnieć, że marka LANCOME dostępna jest również w różnych perfumeriach internetowych, gdzie możemy go kupić nawet o kilkadziesiąt złotych taniej. Warto więc polować na okazje :)
Przed zakupem polecam jednak sprawdzić stacjonarnie odcień jaki chcemy wybrać, bo po kilku minutach od nałożenia może się okazać, że jest on dla nas dużo za ciemny.
Pomijając cenę podkład pięknie kryje, nie wchodzi w zmarszczki, nie podkreśla suchych skórek oraz nie waży się na twarzy podczas noszenia. Bardzo go lubię i uważam, że był to dobry zakup.
A Wy co myślicie o tym podkładzie? Wart swojej ceny czy nie?
Koniec końców, przez to że kosmetyk oksyduje odcień okazał się dobry.
WYKOŃCZENIE
Niezależnie od tego, czy podkład nakładałam pędzlem czy gąbeczką, produkt bardzo ładnie stapiał się ze skórą. Przez swoją dość płynną konsystencję jest prawie niewidoczny na twarzy.
Już jedna warstwa daje bardzo ładne, średnie krycie które jednak można budować. Podkład ma matowe wykończenie, które nie powoduje jednak wyglądu maski. Jest bardzo długotrwały. W moich testach przetrwał nawet 30 - 34 stopniowe upały.
Przez swoje zastygające właściwości kosmetyk nie rozwarstwia się, nie ściera ani nie wchodzi w załamania. Skóra przez 12 - 14 godzin (czyli tyle, ile nosiłam go najdłużej) była gładka. Podkład cały dzień trzymał mat na twarzy.
Ładnie współpracuje z innymi kosmetykami - typu korektor, bronzer czy rozświetlacz. Myślę, że osoby które nie lubią pudrować podkładów spokojnie mogą z tego zrezygnować.
Ponieważ jestem fanką pudrowania testowałam Teint Idole Ultra Wear zarówno z pudrami matującymi oraz rozświetlającymi. Z każdym z nich wygląda na twarzy dobrze.
PODSUMOWANIE
Warto jednak wspomnieć, że marka LANCOME dostępna jest również w różnych perfumeriach internetowych, gdzie możemy go kupić nawet o kilkadziesiąt złotych taniej. Warto więc polować na okazje :)
Przed zakupem polecam jednak sprawdzić stacjonarnie odcień jaki chcemy wybrać, bo po kilku minutach od nałożenia może się okazać, że jest on dla nas dużo za ciemny.
Pomijając cenę podkład pięknie kryje, nie wchodzi w zmarszczki, nie podkreśla suchych skórek oraz nie waży się na twarzy podczas noszenia. Bardzo go lubię i uważam, że był to dobry zakup.
A Wy co myślicie o tym podkładzie? Wart swojej ceny czy nie?
Prześlij komentarz