Ostatnimi czasy mocno testuję różnego rodzaju maseczki. Wiem, że cera ich potrzebuje ale jakoś zawsze było mi nie po drodze z nimi, bo choć nałożenie maseczki zajmuje maksymalnie 10 - 15 minut to jakoś zwykle brakowało mi na to czasu.
Ponieważ jednak postanowiłam sobie za cel rozbudowanie mojej pielęgnacji, aby moja cera jak najdłużej zachowała świeżość i odpowiednie napięcie, zaczęłam rozglądać się za maseczkami.
Te, o których będę dzisiaj pisać, znalazłam zupełnie przypadkiem podczas zakupów spożywczych... w Biedronce.
Do tej pory chyba nikt już nie ma wątpliwości, że sekcja drogeryjna mocno rozwinęła się w tym sklepie i można znaleźć tam naprawdę niezłe kosmetyki.
Widziałam tam różnego rodzaju maseczki już wcześniej, jednak maseczki w płachcie są dla mnie nowością. Produkowane są pod nazwą BE BEAUTY a każda z nich jest w swoiście "biedronkowej" cenie 2,99 pln / sztuka.
Nad czym się więc tu zastanawiać? Włożyłam do koszyka trzy rodzaje, które były dostępne w moim sklepie. Z tego co zdążyłam się zorientować, brakuje mi jednej - niebieskiej.
Myślę jednak, że na podstawie trzech typów maseczek o różnym przeznaczeniu mogłam je dla Was porządnie przetestować.
Jeśli jesteście ciekawe co o nich sądzę - zapraszam do dalszej części artykułu :)
CZYM JEST MASKA W PŁACHCIE?
Maski w płachcie mają dokładnie takie samo działanie jak ich siostry - maseczki typu peel - of oraz klasyczne maseczki.
To, co je wyróżnia to łatwość aplikacji. Do ich nałożenia nie są bowiem potrzebne żadne dodatkowe akcesoria typu płaskie, języczkowe pędzelki.
Cały produkt znajduje się na kawałku materiału z wyciętymi otworami na oczy, nos i usta. Jedyne więc co musimy zrobić aby taką maseczkę zaaplikować sobie na twarz to wyjąć ją z opakowania, delikatnie rozłożyć i przykryć nią twarz. Proste prawda?
Ze zmywaniem jest jeszcze lepiej. Po około 15 minutach, kiedy maseczka przeschnie wystarczy zdjąć ją z twarzy a nadmiar kosmetyku delikatnie wklepać palcami w cerę. I gotowe!
To dlatego tego typu produkty szturmem zawojowały rynek. W dzisiejszym zabieganym świecie kobiety stawiają raczej na szybkość i wygodę w aplikacji tego typu produktów. To o czym należy pamiętać, to fakt, że właśnie przez tę szybkość i wygodę tego typu maseczki są zazwyczaj droższe od ich klasycznych odpowiedników.
PRZEZNACZENIE MASECZEK
Każda z maseczek BE BEAUTY ma inne przeznaczenie. To dobrze, ponieważ każda skóra potrzebuje czasem innego rodzaju działania. Bo nawet najbardziej zadbana i nawilżona cera czasem wymaga oczyszczenia, a gdy się przesuszy - odżywienia. Wszystkie panie natomiast zmagające się ze zmarszczkami chętnie wykorzystają produkty, które im te zmarszczki optycznie spłycą.
Producent przygotował więc trzy różne typy maseczek dopasowanych do innych problemów cery.
- MASECZKĘ REGENERUJĄCĄ - dla cery dojrzałej ze zmarszczkami
- MASECZKĘ ODŻYWCZĄ - dla cery zmęczonej i pozbawionej blasku
- MASECZKĘ OCZYSZCZAJĄCĄ - dla cery mieszanej oraz problematycznej
MASECZKA REGENERUJĄCA
To maseczka, którą z wiadomych względów postanowiłam przetestować jako pierwszą.
W jej składzie znajdziemy filtrat ze śluzu ślimaka, który ma działanie przeciwzmarszczkowe i odżywcze, a także tripeptyd i alantoinę, które są substancjami nawilżającymi, łagodzącymi i odbudowującymi.
Zwykle produkty zawierające wyciągi ze śluzu ślimaka są bardzo drogie. Ten nie. Jak więc się sprawuje?
Tuż po otwarciu opakowania widzimy produkt gęsto skąpany w kosmetykach, biała maseczka jest więc mocno nawilżona nimi. Aplikacja jest bardzo szybka. Ja tego typu maseczki uwielbiam nakładać wieczorem kiedy mam już wykonany demakijaż a moja skóra może do woli "pić" wszystkie dobrodziejstwa zawarte w produkcie.
Maska dobrze przylega do twarzy i nie spada z niej. Przez niewielkie wycięcia dopasuje się do każdego owalu twarzy. Zgodnie z zaleceniem producenta nakładam ją na 10 minut.
JAKIE WRAŻENIA?
Wrażenia estetyczne pominę, ponieważ gdy mam tę maseczkę na sobie mój własny pies mnie obszczekuje, ponieważ najwyraźniej nie zgadza mu się mój głos z twarzą jakiegoś "kosmity".
Zaraz po nałożeniu produktu odczuwam lekkie pieczenie. Szczególnie w okolicach nosa i pod oczami. Pieczenie jednak mija po około 20 sekundach i później już nie występuje.
Maseczka bardzo ładnie nawilża skórę. I faktycznie ją regeneruje. Cera jest mocno nawilżona i znów delikatnie błyszczy zdrowym blaskiem. Po całym dniu spędzonym w makijażu skóra potrzebuje tego bardzo. A ten produkt nawilża tak bardzo, że po jej zdjęciu i wmasowaniu resztek serum w skórę nie potrzebuję już kremu. Moja cera wygląda jak po wizycie u kosmetyczki. Kosmetyk ma delikatny zapach, który mnie osobiście się podoba. Jak ta maseczka z resztą :)
Stosuję ją raz w tygodniu. Moja cera jest sucha, nie potrzebuję więc nakładać jej częściej.
MASECZKA ODŻYWCZA
Ta maseczka w swoim składzie ma Witaminę C, która rozjaśnia przebarwienia, olejek jojoba poprawiający elastyczność skóry i minimalizujący drobne zmarszczki oraz rutynę, której zadaniem jest łagodzenie wszelkiego rodzaju podrażnień.
Produkt jest prawdziwym zbawieniem dla mojej skóry po ciężkim dniu, gdy cera jest zmęczona i potrzeba jej odrobiny blasku.
Tak jak w przypadku poprzedniczki, również i ta maseczka nasączona jest bogato kosmetykami.
Jakie wrażenie po? Oprócz pięknego zapachu z wyczuwalną nutą cytryny produkt idealnie nawilża cerę. Jest ona w widoczny sposób odżywiona. Znika też wrażenie zmęczenia na twarzy oraz szary odcień cery. Powiem jedno: maska jest fantastyczna!
Nie zauważyłam co prawda rozjaśnienia przebarwień ale podejrzewam, że to z tego względu, że po prostu produkt trzymamy zbyt krótko na twarzy. Aby witamina C miała faktycznie szansę zadziałać, trzeba by ją było włączyć do codziennej pielęgnacji i stosować przez jakiś czas.
Na chwilę obecną, przy dość dużej ilości słońca na zewnątrz nie jest to wskazane.
Natomiast uważam, że jednorazowe korzystanie raz w tygodniu z maseczki zawierającej witaminę C nie wyrządzi nam szkód na twarzy.
Maseczka delikatnie łagodzi i uspokaja skórę. Najlepiej nakładać ją wieczorem tuż przed snem. Rano budzimy się z mięciutką i gładziutką skórą twarzy przygotowaną na kolejny makijaż.
MASECZKA OCZYSZCZAJĄCA
Maseczka oczyszczająca różni się od pozostałych. Nie tylko przeznaczeniem, co jest oczywiste, ale również kolorem tkaniny a także intensywnością działania.
Podczas gdy wcześniejsze maseczki były białe, ta ze względu na obecność aktywnego węgla absorbującego zanieczyszczenia, jest w kolorze czarnym. Wygląda się w niej naprawdę dziwnie :)
Oprócz aktywnego węgla, produkt zawiera również ekstrakt z pędów bambusa, który ma poprawiać wygląd i kondycję skóry oraz roślinny kompleks matujący odblokowujący zanieczyszczone pory jednocześnie nawilżając i odświeżając cerę.
Nie wiem dokładnie co oznacza "roślinny kompleks matujący" ale uwierzcie mi, że działa. W życiu nie miałam jeszcze tak oczyszczonych porów. Po użyciu tej maseczki wszystkie nieestetyczne "czarne kropki" znikają z twarzy. Pory są oczyszczone i mniej widoczne.
Faktem jest jednak dość mocne działanie maseczki. Takie fizycznie wyczuwalne. Po jej nałożeniu odczuwam dość mocne pieczenie. Szczególnie w najbardziej zanieczyszczonych strefach, czyli w strefie T (czoło, nos, broda). Pieczenie jest dotkliwe i za pierwszym razem nawet zastanawiałam się, czy już po kilku sekundach nie ściągać maseczki z twarzy. Cieszę się jednak, że dałam jej szansę zadziałać bo efekty oczyszczenia są, powiedziałabym, spektakularne. Słowo.
Ciekawe jak maseczka zachowałaby się na cerze problematycznej, np. z trądzikiem? Bo jej działanie jest naprawdę mocne.
Ja ze swojej strony daję jej 10/10. Uważam, że faktycznie czyni cuda :)
PODSUMOWANIE
Jak już się zapewne domyślacie, wszystkie maseczki zrobiły na mnie naprawdę niesamowite wrażenie. Każda z nich spełnia swoje zadanie, jest łatwa w aplikacji i do tego bardzo tania. Skoro więc mamy fajne, dostępne stacjonarnie produkty w dobrej cenie po co przepłacać?
Nie wiem, czy Biedronka wprowadziła te maseczki jako serię limitowaną. Ja na pewno zrobię sobie ich zapas bo zostały mi już tylko cztery :)
A Wy co o nich myślicie? Skusiłyście się na nie czy szukacie czegoś innego w takich produktach?
Nigdy nie korzystałam z maseczek BeBeauty, ale moja siostra regularnie je kupuje :)
OdpowiedzUsuńMaseczki z tej serii były naprawdę bardzo fajne. Szkoda, że były to limitowane produkty :(
UsuńPrześlij komentarz