KOLEKCJA "NATURAL LUST" OD TOO FACED - CZY DA SIĘ NIĄ ZMALOWAĆ PIĘKNY MAKIJAŻ?


Dawno na blogu nie było recenzji żadnej nowej palety, prawda? No cóż, potrzebowałam chwilę czasu na przetestowanie tych oto nowych cudeniek od Too Faced.

Jesteście ciekawi jak prezentuje się nowa kolekcja o wdzięcznej nazwie NATURAL LUST?

Zapraszam do dalszej części artykułu, dowiecie się z niego czy warto inwestować w te kosmetyki czy jednak lepiej je sobie odpuścić.

NATURAL LUST - CO ZNAJDZIEMY W KOLEKCJI?


Too Faced wypuściło w tym roku nową kolekcję kosmetyków do codziennego makijażu. W jej skład weszła paleta cieni do oczu oraz bronzer. 
Kartoniki obu produktów utrzymane są w tym samym stylu. Marka jak zwykle stanęła na wysokości zadania i stworzyła małe arcydzieło. 

Opakowania w kolorze złota opatrzone są kwiatowymi ornamentami. Na każdym produkcie umieszczono też błękitnego pawia. Różowe, ozdobne litery otoczone złotą obwódką dopełniają całości.
Już patrząc na tą kolekcję chce się ją mieć. Nie od dziś przecież wiadomo, że kupuje się najpierw oczami. Too Faced niewątpliwie zdaje sobie z tego sprawę i po mistrzowsku zachęca do zakupu.

Przyjrzyjmy się obydwu produktom bliżej.

NATURAL LUST EYESHADOW PALLETTE


Z paletami cieni od Too Faced mam ostatnio "love - hate relationship" :)
Dlaczego? Otóż dlatego, że pomimo całej mojej miłości do produktów marki, w tym cieni do powiek, zdarzyło mi się już, że paleta, pomimo pięknej oprawy, nie sprawdziła mi się wcale a jakość cieni pozostawiała wiele do życzenia.

ZOBACZ: TEST PALETY "PRETTY RICH DIAMOND LIGHT"

Z drugiej jednak strony mam również kilka palet, które sprawdzają mi się jak żadne inne i należą do moich zdecydowanych ulubieńców wszech-czasów.

Ponieważ najlepiej czuję się w makijażu wykonanym w odcieniach nude, paleta ta od razu zwróciła moją uwagę. W końcu ma ona służyć właśnie do wykonywania codziennych makijaży w odcieniach głównie brązu i beżu. Cudownie! Tego właśnie szukałam.

Należy pamiętać, że nie jest to paleta mała i raczej nie sprawdzi się jako podręczny produkt idealny do kosmetyczki. Wymiarami bardziej przypomina zeszyt formatu A5 chociaż jest troszkę szersza. Zawiera aż 30 cieni o rożnym wykończeniu, od cieni matowych po formuły satynowe aż po cienie błyszczące.

Poniżej przedstawiam zestawienie kolorów zawartych w palecie.

KOLORY

Każdy z cieni jest podpisany nie tylko na opakowaniu ale również w środku palety. Kolorystyka jest typowo neutralna chociaż znajdziemy tam takie cienie jak Pinned Down, piękny burgund którym zbudujemy śliczne smokey eye, czy też błyszczący cień Peacocking, który jest duochromowym, niebiesko - zielonym cieniem. 

W palecie znajdziemy również matowy beż Buff It Out, lub też dla ciemniejszych karnacji odpowienim kolorem będzie Silk Robe. Mamy też piękną, mocno napigmentowaną czerń - Blindfolded.

Oprócz tego mamy tu cały przekrój cieni transferowych, którymi zaznaczymy załamanie powieki oraz ciemniejszych cieni idealnych do przyciemnienia zewnętrznego kącika oka.


Jako, że według mnie paleta jest samowystarczalna, do wyboru mamy również kilka cieni błyszczących, którymi nadamy błysku na naszym oku lub też rozświetlimy wewnętrzny kącik.

Do tego celu zdecydowanie nada się cień Love Spark, który jest szampańskim kolorem, lub też ciut ciemniejszy Flirty Pop oraz Just Like That!, które mają odcienie starego złota.

Dla wielbicielek makijażu oka w odcieniach różowych Too Faced zaoferowało takie cienie jak Take The Cake (blady róż), Come & Get It (brzoskwiniowy róż) oraz wspomniany wcześniej Pinned Down (ciemny, burgundowy róż).

Dla odważniejszych makijaży świetnie sprawdzą się Temptation (żółto - zielony cień metaliczny) oraz Paecocking (niebiesko - zielony cień metaliczny).

Zobaczcie same jak prezentują się kolory poszczególnych cieni:


PIGMENTACJA

Każdy z cieni, niezależnie od wykończenia ma dość masełkowatą konsystencję, przez co wszystkie są bardzo dobrze napigmentowane. Zarówno jeśli chodzi o swatche kolorów na ręku jak i to, jak cienie prezentują się na powiece. 

Pomimo tego, że kolory są do siebie zbliżone, po użyciu kilku cieni na powiece widać każdy z nich. Nie ma więc sytuacji, że użyjemy kilku kolorów a nasz makijaż będzie wyglądał tak jakbyśmy użyli co najwyżej dwóch.

Cienie przy aplikacji mają mały osyp, jednak jest on tak niewielki, że nie ma obaw o zniszczenie wcześniej wykonanego makijażu twarzy.

Paleta posiada bardzo duże lusterko przy którym jesteśmy w stanie wykonać nie tylko precyzyjny makijaż oka ale również całej twarzy.

Produkty marki TOO FACED dostępne są na wyłączność w perfumeriach SEPHORA. Cena regularna palety NATURAL LUST to 259 pln.

Podsumowując uważam, że jest to świetna paleta bardzo dobrych cieni dla osób, które szukają produktu do codziennego makijażu. Mimo jej dość wysokiej ceny uważam, że warto ją kupić. Na pewno wystarczy nam na bardzo długi czas a przez zróżnicowanie kolorów będziemy w stanie wyczarować nią wiele niepowtarzalnych makijaży w barwach nude.

NATURAL LUST BRONZER


Drugim produktem w kolekcji jest satynowy puder brązujący. Jeśli chodzi o opakowanie to jest ono równie piękne jak opakowanie palety cieni.

To o czym warto wspomnieć, to fakt, że bronzer jest dużo większy niż standardowe tego typu produkty. Średnica produktu to aż 10 cm, a jego pojemność to 18 gram.



Po otwarciu można wyczuć delikatny zapach kokosa. Jest on delikatny i według mnie nie przeszkadza w używaniu kosmetyku. To nie pierwszy aromatyzowany produkt jaki mam od Too Faced. Bardzo lubię te zapachy. Naprawdę przywodzą na myśl prawdziwą czekoladę lub, jak w tym przypadku, kokos a nie ich chemiczne odpowiedniki.

Czuję się więc zachęcona i zaglądam do środka :)


A tam... kolejne dzieło sztuki! Spójrzcie tylko jakie piękne rzeźbienie znajduje się na bronzerze. Aż szkoda go dotykać. Staram się jednak pamiętać, że kosmetyki są jednak po to, aby ich uzywać a nie tylko na nie patrzeć :)

Bronzer skonstruowany został tak, że mamy do wyboru dwa odcienie. Ciemniejszy i jaśniejszy. Oba mają wykończenie satynowe tak mocno promowane podczas tego lata.

Producent przekonuje, że można uzywać ich osobno lub zmieszać razem. W każdym przypadku uzyskamy efekt pięknie rozświetlonej skóry muśniętej słońcem. Do dyspozycji mamy również lusterko, produkt można więc zabrać ze sobą na urlop.

KOLOR I PIGMENTACJA

O ile jestem zakochana w pigmentacji cieni z palety NATURAL LUST, o tyle w przypadku bronzera czekał mnie spory zawód. W opakowaniu kolory obu odcieni są przepiękne. Ciemniejszy idealnie nada się do ocieplenia twarzy, jaśniejszy natomiast do jej rozświetlenia.

Nic z tego! Oba kolory są tak mocno sprasowane, że ani pędzlem ani palcem nawet nie jestem w stanie wydobyć z nich choć trochę podobnych kolorów do tych co w opakowaniu. Praktycznie nie nabierają się na pędzel. Zwykle uważam z bronzerami, ponieważ mam dość "ciężką rękę" i nie chcę zrobić sobie plamy na policzku ale w tym przypadku jestem w stanie w 100% stwierdzić, że nie zrobimy sobie nim krzywdy. 
Z prostego powodu - w żadnym z odcieni prawie nie ma pigmentu.
Próbowałam aplikować je oddzielnie, potem mieszać. Ku mojej rozpaczy nic nie pomagało.

Z resztą spójrzcie jak to wygląda poniżej. Aby pokazać Wam ich pigmentację, nałożyłam palcem na rękę aż 8 warstw produktu! A efekt i tak jest byle jaki.


No cóż... szkoda. Wielka szkoda. Pokładałam w tym produkcie naprawdę spore nadzieje. Tym bardziej, że jego cena regularna w SEPHORA to 155 pln. Nie jest więc to tani kosmetyk.

Makijaż ma być przyjemnością a nakładanie tego bronzera wzbudza u mnie tylko irytację. Mam inne kosmetyki, które już po lekkim zanurzeniu w nich pędzla pięknie konturują, ocieplają i rozświetlają twarz. Choćby paleta ze Smashbox o której pisałam w poniższym poście.


MOJA OPINIA O KOLEKCJI "NATURAL LUST" 


Zapewne już wiecie co napiszę. Owszem paleta cieni warta jest zachodu. Ilość cieni, bogactwo kolorów, dobra pigmentacja i różnorodność wykończeń a do tego piękne opakowanie z dużym lusterkiem sprawia, że paleta praktycznie sama się broni. Polecam ją z całego serca.

Co do bronzera to mam już o nim wyrobione zdanie. Nie jest ono pochlebne. Uważam, że jest to jeden z większych bubli w mojej kolekcji kosmetyków kompletnie nie warty swojej ceny. Znam mnóstwo drogeryjnych bronzerów, które kosztują ułamek ceny tego bronzera a są o niebo lepsze od niego. 
Nie mogę go więc polecić. Jeśli mimo wszystko jesteście zainteresowani jego kupnem, pamiętajcie, kupujecie go na własną odpowiedzialność.

A jakie są Wasze doświadczenia w produktami marki Too Faced? Chętnie poznam Waszą opinię!

2 Komentarze

  1. Taki piękny ten bronzer szkoda że taki słaby 😯 pozostaje mu chyba być jedynie ozdobą toaletki. Może sprawdzi się osobom i bardzo jasnej karnacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję ale trzeba przyznać, że opakowanie ma przepiękne.

      Usuń

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza