#WIBOMOOD - LIMITOWANA, RÓŻOWA KOLEKCJA POLSKICH KOSMETYKÓW


Od jakiegoś czasu w świecie beauty można zauważyć pewną tendencję dotyczącą wyglądu a przede wszystkim jakości kosmetyków oferowanych przez naszych rodzimych producentów. Coraz częściej polskie kosmetyki z półki drogeryjnej nie ustępują w niczym kosmetykom marek selektywnych lub są wprost lepsze od nich. Bardzo mnie to cieszy. Całym sercem kibicuję firmom z naszego rynku i z ciekawością obserwuję wypuszczane przez nich nowinki.

Kilka tygodni temu firma WIBO wypuściła na rynek swoją nową, limitowaną kolekcję o nazwie #WIBOmood. Premiera odbyła się z wielką pompą a ambasadorkami kolekcji zostały znane celebrytki. Gwarantem jakości nie są jednak dla mnie znane osoby promujące produkt. Dobry produkt potrafi obronić się sam swoją jakością.
Mówię więc: "Sprawdzam".

#WIBOmood

Motywem przewodnim kolekcji tych kosmetyków jest lekkość, delikatność, barwy utrzymane w kolorach nude. oraz preferowany obecnie na świecie trend "make up - no make up". 
Zapowiada się nieźle. Co więc znalazło się w tej kolekcji?

Otóż najnowsze "dziecko" marki WIBO jest całkiem spore. Znajdziemy tutaj:
  • rozświetlającą bazę pod podkład
  • puder sypki
  • dedykowany pędzel do makijażu
  • płynne, metaliczne cienie do powiek
  • matowe pomadki
  • rozświetlacze w kamieniu
  • mgiełkę utrwalającą
  • lakiery hybrydowe

Opakowania produktów utrzymane są w kolorystyce jasnego, pudrowego różu z białymi napisami oraz logo kolekcji. Do tej pory produkty od WIBO nie miały zbyt wymyślnych opakowań. Były one raczej proste... i funkcjonalne. Innymi słowy - szału nie było.
Dlatego też bardzo miłym zaskoczeniem dla oka jest zaproponowana szata graficzna kosmetyków. 
Cała kolekcja #WIBOmood dostępna jest w sieci drogerii Rossmann.

Udało mi się zdobyć z tej kolekcji kilka produktów, które testowałam przez kilka ostatnich tygodni. Wynikami tych testów chciałabym się dziś z Wami podzielić. 

Jeśli Was zainteresowałam - zapraszam do czytania dalej!

ROZŚWIETLAJĄCA BAZA DO TWARZY "Highlighting base"


Baza jest lekka, ma przyjemną, kremową konsystencję. Po aplikacji mamy przyjemne uczucie nawilżenia twarzy a zawarte w niej mikrodrobinki bardzo ładnie rozświetlają cerę i nadają jej zdrowego blasku. Przez dosyć wodną konsystencję wystarczy nabrać jej niewielką ilość aby równomiernie nałożyć ją cienką warstwą na twarz. Można ją również zmieszać z podkładem. Wtedy uzyskamy podkład rozświetlający. 

Szczególnie teraz, w upalne dni, doceniam takie lekkie konsystencje produktów. Co ciekawe, baza ma na tyle duży blask, że śmiało możemy ją stosować jako kremowy rozświetlacz na przykład na szczyty kości policzkowych. W ten sposób, nieprzypudrowana baza, da nam piękne, dzienne rozświetlenie. 
Podoba mi się więc, że jednego produktu można uzywać na kilka sposobów. Sami zobaczcie, jakie piękne daje rozświetlenie.


Mimo, iż jest to produkt do twarzy, zachęcona jej wielorakim zastosowaniem, postanowiłam wypróbować ją również jako bazę pod cienie.

Tu niestety sytuacja już nie wyglądała tak różowo. Ponieważ baza ma właściwości nawilżające a nie matujące, nie zastyga na powiece powodując rolowanie się cieni. Dlatego też, jeśli chodzi o bazy pod cienie to zdecydowanie proponuję wybrać inne kosmetyki, które zostały stworzone z myślą o tym obszarze. Warto było jednak spróbować :)

Baza ma jeden minus. Ale za to spory. To pojemność. WIBO wypuściło ten produkt w plastikowej buteleczce o pojemności jedynie 15 ml. To bardzo mało zważywszy na fakt, że zwykle bazy mają pojemność zbliżoną do pojemności podkładów, czyli 30 ml. Ta jest pojemności kremu pod oczy. A wiadomo, że tego kosmetyku używamy dużo mniej, ponieważ do pokrycia mamy mały obszar twarzy. W przeciwieństwie do bazy, którą zwykle pokrywamy całą twarz.

Niemniej jednak, patrząc na ilość plusów jestem w stanie wybaczyć jej ten minusik.
Baza rozświetlająca "Highlighting base" kosztuje w regularnej cenie 19,90 pln.

"TRANSPARENT BAKING POWDER"


Ten puder sypki zawierający kolagen morski, idealnie nadaje się do techniki bakingu. Jest do niego z resztą rekomendowany. Dla tych, którzy nie wiedzą na czym polega nakładanie pudru techniką bakingu śpieszę z wyjaśnieniem, że polega ona na nałożeniu większej ilości pudru (najlepiej gąbeczką) w miejsca, które chcemy najlepiej utrwalić pudrem, odczekaniu kilku minut i zmieceniu nadmiaru pudru za pomocą pędzla. Technika ta stosowana jest często w obszarze pod oczami - gdyż daje efekt optycznego wygładzenia skóry w tym obszarze oraz tam, gdzie nasza skóra nadmiernie świeci się w ciągu dnia. Baking nałożony w tych obszarach znacznie przedłuża trwałość i świeżość makijażu.
Instrukcja, jak krok po kroku zrobić baking jest również zamieszczona na spodzie opakowania produktu.


Jako że uważam, ich ta technika idealnie nadaje się do zdjęć ale nie wygląda najlepiej w makijażu codziennym, głównie używam tego produktu jako pudru do utrwalania makijażu za pomocą pędzla. 
Kosmetyk jest bardzo drobno zmielony. To jedna z największych różnic w porównaniu do wcześniejszych pudrów wypuszczonych przez markę WIBO.

KONSYSTENCJA PUDRU 

Jego konsystencja jest bardzo lotna. Dosłownie puder podczas wysypywania na wieczko potrafi latać po całej toaletce, radzę więc uważać :)

14 g produktu zamknięte jest w bardzo ładnym, kwadratowym, przezroczystym opakowaniu z różowym wieczkiem sygnowanym logo marki i kolekcji. Powiedziałabym, że bardzo przypomina ono opakowanie pudru do bakingu z HUDA BEAUTY. Wielkim plusem jest po raz pierwszy w produktach marki WIBO umieszczona w środku zatyczka do pudru. Dzięki temu kosmetyk nie wysypuje się po jego otwarciu.


Mówi się, że puder ten ze względu na swoje właściwości i konsystencję oraz kolor jest właśnie zamiennikiem powyższego pudru, który jest jednak dużo droższy. Podczas gdy, za Easy Loose Baking Powder od HUDA BEAUTY musimy zapłacić w perfumerii SEPHORA aż 172 pln, puder Translucent Baking Powder od WIBO kosztuje w drogeriach ROSSMANN jedynie 29,99 pln. To bardzo duża różnica. Skoro więc jest to taki sam produkt, po co więc przepłacać?

KOLOR


Producent obiecuje, że choć puder jest dość żółty w opakowaniu, dopasuje się do każdego koloru skóry i scali z podkładem oraz innymi kosmetykami nie powodując zmiany ich koloru.

I faktycznie, nie zauważyłam aby puder zmienił którykolwiek z kolorów podkładów lub korektorów jakich z nim używałam. 

JAK WYGLĄDA NA TWARZY?


Puder daje ładne, satynowe wykończenie. Po jego aplikacji pory są niewidoczne a nierówności wygładzone. Delikatnie odbija światło przez co cera wygląda na zdrowszą.
Długo utrzymuje się na skórze w nienagannym stanie. U mnie spokojnie wytrzymuje cały dzień ale należy jednak pamiętać, że mam suchą skórę twarzy. Osobom z mieszaną lub tłusta cerą polecam poprawki w ciągu dnia.

Podsumowując, jest to świetny kosmetyk za niewielkie pieniądze. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji go przetestować serdecznie polecam się nim zainteresować.

CIEŃ "SPARKLING EYESHADOW"


W kolekcji #WIBOmood znajdziemy również dwa płynne cienie do oczu. Ja kupiłam cień nr 1, który jest pięknym, złotym odcieniem. Cień nr 2 to ciemniejszy odcień starego złota.

Produkt, tak jak puder, zamknięty jest w przezroczystym, plastikowym opakowaniu zwieńczonym różową zatyczką z puchatym aplikatorem.

Po nałożeniu cienia na powiekę, ze względu na dużą zawartość drobinek brokatu, otrzymujemy pięknie mieniący się w słońcu makijaż oczu. Tak na dobrą sprawę latem nie potrzebujemy na oku już nic więcej. Cień ma mocną pigmentację oraz bardzo ładnie i szybko nakłada się na powiekę.

Wielkim atutem tego kosmetyku jest fakt, że po zastygnięciu na powiecie jest nie do ruszenia. Nie ma więc takich sytuacji jak przemieszczanie się, kruszenie czy znikanie cienia z powieki. Po nałożeniu będzie trzymał się aż do zmycia makijażu.



Dzięki tym właściwościom znalazł się on również w mojej wakacyjnej kosmetyczce. Zachęcam do kliknięcia w poniższy post. Dowiecie się tam o nim więcej. Koszt pojedynczego cienia glitterowego to 16,99 pln.


MGIEŁKA UTRWALAJĄCA "GLOW BABE SPRAY"


Dla większości z nas mgiełka utrwalająca jest zwieńczeniem makijażu. Pozwala na przedłużenie jego trwałości o wiele godzin oraz zapobiega jego przemieszczaniu.

45 ml produktu zamknięte jest w takiej samej buteleczce jak standardowy spray utrwalający od WIBO. Zawiera ekstrakt z mango i papai, co ma zapewnić efekt nawilżenia. Ma właściwości rozświetlające i niewątpliwie pięknie pachnie. 

Czy ta mgiełka spełnia jednak swoje zadanie? 

Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ aplikator w mgiełce po przyciśnięciu wyrzuca z siebie tak dużą ilośc sprayu, że mam wrażenie jakby... przepraszam za obrazowe porównanie... jakby ktoś na mnie napluł!
Przez ten mankament nie jestem w stanie używać tego produktu, gdyż nie dość, że uczucie jest bardzo nieprzyjemne, to jeszcze boję się, że przy tak dużej ilości produktu nie tylko nie utrwalę makijażu ale że go sobie popsuję!

Nie jest to więc produkt, po który często sięgałam podczas tych kilku tygodni. 
Uważam też, że jest to najsłabszy kosmetyk z tych, które miałam okazję testować w ramach kolekcji #WIBOmood.
Szkoda, bo zapowiadał się bardzo ciekawie.
Mgiełkę można kupić w drogerii Rossmann w cenie 15,49 pln.

CO SĄDZĘ O KOLEKCJI #WIBOmood?

Podsumowując, zdecydowana większość produktów #WIBOmood jakie testowałam zdecydowanie spełniła moje oczekiwania i nie mam do nich większych zastrzeżeń. Tak naprawdę, uważam, że ze względu na relatywnie niską cenę warto zainteresować się wszystkimi produktami opisanymi powyżej. 

Największym bublem okazała się mgiełka. I to nie przez jej słabe właściwości, bo tych nawet nie zdołałam przetestować, ale przez sposób aplikacji, który w moich oczach dyskwalifikuje ten produkt.


Jakie są Wasze wrażenia dotyczące kolekcji? Czy tak jak ja macie wśród nich swoich ulubieńców? Czy jednak u Was te kosmetyki się nie sprawdziły? 
Chętnie poznam Waszą opinię!


Post a Comment

Nowsza Starsza