Winter Wonderglam Luxe Palette - najnowsza, świąteczna paleta od Tarte. Czy jest tak dobra jak mówią?


Cały czas czekamy na wejście marki TARTE do polskich perfumerii. Ale chyba nie nastąpi to niestety szybko.
Tymczasem marka ta w świecie kosmetycznym zyskała niesamowitą renomę a jej palety z serii "Tartallette" słyną ze swojej wspaniałej jakości, bardzo dobrej pigmentacji cieni oraz ich niezwykłej formulacji. Nie bez echa pozostają również inne produkty marki TARTE, jak choćby słynny korektor Tarte Shape Tape, który swego czasu testowała każda znana influencerka na kanałach YouTube.

My jednak na wypróbowanie tych wszystkich cudnych kosmetyków musimy poczekać. Tymczasem w polskiej Sephorze co jakiś czas pojawia się paleta marki TARTE. Latem była to kolorowa paleta, której nazwy już nawet nie pamiętam, zimą natomiast zagościła na sephorowych półkach paleta WINTER WONDERGLAM LUXE.

Gdy tylko zobaczyłam ją w propozycjach nowości perfumerii już wiedziałam, że musi być moja. Czy warto było ją kupić? Czy faktycznie różni się od innych palet pozostałych marek? 
Aby poznać odpowiedzi na te pytania zapraszam do dalszej części artykułu.

OPAKOWANIE I ZAWARTOŚĆ


To pierwsza z rzeczy jakimi ta paleta wyróżnia się wśród innych. Otóż nie jest to paleta, którą zapakujemy do kosmetyczki i udamy się z nią w podróż. Nie, kosmetyk jest dość dużych rozmiarów i sam trochę wygląda jak ozdobna kosmetyczka. Będzie więc niewątpliwym ozdobnikiem domowej toaletki ale nie jest to paleta do podróży. No, chyba że mamy ogromną walizkę :)

Wierzch produktu ozdobiony jest mnóstwem czarnych, mieniących się cekinów, które pięknie odbijają światło. Reszta natomiast wykończona jest złotym materiałem. Opakowanie więc z wierzchu wygląda na bardzo luksusowe.

Czar pryska po otwarciu palety. O ile TARTE bardzo postarało się o zewnętrzne opakowanie o tyle jej główna zawartość czyli cienie i pozostałe akcesoria umieszczone zostały w dość tanim plastiku. 

Nie ma on nic z "luksusowego" określenia palety. Nie przywiązano również wagi do odpowiedniego zamieszczenia cieni w otworach. W moim egzemplarzu dwa kolory są wklejone krzywo i gdyby nie fakt, że osobiście kupowałam ją stacjonarnie w Sephorze, podejrzewałabym paletę przez to o to, że nie jest oryginalna. 
Przecież kupując kosmetyk w perfumerii za nie małą przecież kwotę 265 PLN można spodziewać się, że jej wykonanie będzie bez zarzutu, prawda? Nie wiem czy tylko mój egzemplarz okazał się felerny pod tym względem, czy w pozostałych jest tak samo. 


Kolejną rzeczą z której nie jestem zadowolona, to brak podpisów pod cieniami. Lubię wiedzieć jak każdy z cieni się nazywa bez potrzeby szukania. W przypadku tej palety aby znaleźć nazwę cienia, który nam się podoba lub którego akurat chcemy użyć, trzeba ją zamknąć i zerknąć na jej spód. Nazwy cieni umieszczone są tam małymi literkami na plastikowej przezroczystej naklejce, która jak wiemy umieszczona jest na złotym materiale. Zapewne już wyobrażacie sobie jak ciężko odczytać nazwy...

Na plus oczywiście należy zaliczyć fakt, że kosmetyk posiada bardzo duże lusterko, przy którym z powodzeniem jesteśmy w stanie wykonać kompletny makijaż twarzy i dekoltu.

W opakowaniu oprócz 24 cieni znajdziemy również pełnowymiarowy dwustronny, złoty pędzelek do oczu oraz miniatury eyelinera Tarteist i tuszu do rzęs Light, Camera, Lashes.

CIENIE


W palecie znajdziemy aż 24 cienie o różnym wykończeniu. Są maty, cienie o wykończeniu metalicznym oraz aż 5 prasowanych brokatów.
Całość utrzymana w przeważającej części w neutralnej kolorystyce z kilkoma cieniami kolorowymi, które idealnie sprawdzą się w Karnawale.

Poniżej odcienie jakie oferuje Nam TARTE WONDERGLAM (od lewej):
  1. Snow good (matowy kremowy)
  2. Shiny and bright (złoty brokat prasowany)
  3. Pop, fizz, clink (metaliczny szampański)
  4. Crushin' (metaliczny, jasna brzoskwinia)
  5. Sterling (metaliczny, srebrny)
  6. Steel (matowy średni beżowy)
  7. Cocoa and Cream (matowy, chłodny brąz)
  8. Dazzling (metaliczny złoty)
  9. Hot Toddy (metaliczny miedziany)
  10. Spiced (matowy beż)
  11. Mauve magic (matowy brudny róż)
  12. Gangsta wrapper (srebrny brokat prasowany)
  13. Sleigh queen (metaliczne ciemnoróżowe złoto)
  14. Metal werk (metaliczny brąz)
  15. Heavy metal (brązowy prasowany brokat)
  16. Foiled again (metaliczny rdzawy brąz)
  17. Velvet ribbon (metaliczny fiolet)
  18. Midnight magic (matowy granatowy)
  19. Jewel (różowy brokat prasowany)
  20. Reindeer snack (matowy ciepły brąz)
  21. Bobsled (matowy, ciepły ciemny brąz)
  22. Cherry tarte (matowy malinowy róż)
  23. Party time (fioletowy brokat prasowany)
  24. Black diamond (matowy czarny)


Jak widać swatche nie są zbyt obiecujące choć kolory są bardzo ładne i zdecydowanie w mojej kolorystyce. 
Ciekawa byłam bardzo szczególnie tych prasowanych brokatów, więc od nich zaczęłam swoje testy. I muszę przyznać, że nie bardzo trzymają się powieki bez odpowiedniego kleju do brokatów. Owszem, przyklejają się na pozostałe cienie bez kleju ale ich blask i osyp pozostawia wiele do życzenia.
Natomiast nałożone na odpowiednią bazę, czyli w moim przypadku NYX GLITTER PRIMER trzymały się bez zarzutu. Klej wydobył z nich dodatkowy blask a osyp był praktycznie żaden. Brokaty więc bardzo mi się podobają.

Cienie matowe natomiast mają dość dobry pigment. Bardzo ładnie się blendują i łączą ze sobą bez robienia plam. Brakuje mi tutaj chociaż jeszcze jednego matowego cienia przejściowego w ciut chłodniejszej tonacji bo wszystkie brązowe maty są w dość jasnych kolorach i tak naprawdę jako cienia przejściowego mogę użyć tylko jednego Reindeer Snack.

Cienie metaliczne są ok. Ładnie wyglądają w stonowanych makijażach dziennych ponieważ ich blask jest delikatny, satynowy. Ładnie podkreślają wewnętrzny kącik oka lub gdy są nałożone na całą ruchomą część powieki. Nie jest to może taki błysk jak w moich ulubionych paletach Sultry lub Soft Glam. Porównałabym je bardziej do cieni metalicznych z czekoladek od Too Faced, które też bardzo lubię.

DODATKOWE AKCESORIA


Złoty, dwustronny pędzelek sygnowany logo TARTE ma bardzo miękkie włosie. Z jednej strony to puszysta kuleczka idealna do blendowania cieni. Z drugiej natomiast mały płaski pędzelek do nakładania cieni na powiekę. Oba sprawdzają się bardzo dobrze i myślę, że będę z pędzelka korzystała w przyszłości.

TUSZ DO RZĘS


W palecie została zamieszczona miniaturka najbardziej popularnego tuszu do rzęs od TARTE o wdzięcznej nazwie LIGHTS, CAMERA, LASHES.

To tusz o klasycznej szczoteczce o dość krótkich i zbitych wypustkach. Jest bardzo czarny i dość gęsty dzięki czemu od razu tuszuje rzęsy nadając im odpowiedniej objętości i długości. Miniaturka nie wystarczy mi co prawda na długo, jednak efekt jaki daje na moich rzęsach jest taki jak lubię. Oko okalała mi firana czarnych rzęs bez osypywania się w ciągu dnia.
Czuję się zachęcona do dalszego używania tego kosmetyku. Jeśli marka wejdzie do którejś z polskich perfumerii na pewno kupię opakowanie tej maskary w standardowym rozmiarze.

EYELINER


Ten eyeliner również jest hitem wśród produktów TARTE i pochodzi z kolekcji TARTEIST. Nie do końca odpowiada mi formuła kredki ponieważ na co dzień wolę jednak korzystać z płynnych eyelinerów w pisaku, takich chociażby jak ten z EVELINE.

Kosmetyk jest bardzo czarny oraz dość miękki. Kredka jest wykręcana i nie ma możliwości temperowania. To produkt matowy. Nie ma większego problemu z wyrysowaniem nim kresek chociaż efekt końcowy jest raczej dość mocny, ponieważ produkt nie posiada bardzo cienkiej końcówki pozwalającej na wyrysowanie cieniutkich kreseczek tuż nad linią rzęs.

Powiem tak, eyeliner jest ok ale znam lepsze i wygodniejsze w aplikacji więc chyba nie będę często do niego wracać.

CZY WARTO KUPIĆ WINTER WONDERGLAM?


Na to pytanie oczywiście każda z Was powinna sobie odpowiedzieć sama. Paleta nie jest tania ale oferuje bardzo dużą ilość cieni w tej cenie. Dodając do tego dodatkowe trzy akcesoria w postaci pędzelka, tuszu i eyelinera uważam, że jest warta swojej ceny. Nie mam zastrzeżeń co do jakości cieni, pracuje się z nimi bardzo dobrze. 

Czy jednak jeśli macie już podobne cienie w swojej kolekcji ta paleta jest niezbędna? Chyba nie, szczególnie biorąc pod uwagę jakość wykonania, która pozostawia wiele do życzenia.

Ja jednak byłam ciekawa produktów TARTE i cieszę się, że paletę mam w swoich zbiorach. Dzięki niej mam już jako takie pojęcie o jakości produktów tej marki i muszę przyznać, że z niecierpliwością czekam na więcej :)


Czy skusiłyście się na tę świąteczną, limitowaną paletkę? Czy jednak dałyście sobie z nią spokój?

Warto wspomnieć, że obecnie trwa wyprzedaż w Sephorze i paleta dostępna jest jeszcze stacjonarnie w cenie 189 PLN. Zainteresowane?



2 Komentarze

  1. Cienie są śliczne, w mojej kolorystyce, ale mam wiele podobnych w innych paletach :) ta na pewno wyróżnienia się pod kątem opakowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Mimo tego iż są pięknymi nudziakami (w przeważającej większości), to zapewne w innych paletach można znaleźć podobne kolory :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza