"Laguna" - kultowy bronzer od Nars. Test, swatche i recenzja jednego z najbardziej popularnych kosmetyków ostatniej dekady


Jaki powinien być idealny bronzer? 
W chłodnym, ciepłym czy neutralnym odcieniu? Z drobinkami czy bez?
Jaki lubicie najbardziej? Bo moje ulubione kosmetyki z tej kategorii były dotychczas raczej w chłodnej lub neutralnej tonacji. Nie przepadam za kosmetykami w ciepłej tonacji ponieważ uważam, że na mojej skórze wypadają one dość pomarańczowo a przez to wyglądają nienaturalnie.

W swoich zbiorach mam sporo bronzerów, zarówno do konturowania jak i do ocieplania twarzy. Jak zapewne wiecie, moim obecnym ideałem bronzerów są kosmetyki zawarte w palecie THE CALI CONTOUR od Smashboxa. Jest tam idealny bronzer do konturowania w chłodnym odcieniu, jeden w neutralnej tonacji do ocieplania twarzy oraz jeden ciepły z drobinkami, który pięknie okala opaloną twarz i nadaje jej zdrowego, delikatnego blasku.


Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem kupienia bronzera LAGUNA z NARS, który jest kultowym produktem dla wielu wizażystek. Ponieważ jednak ciężko w Sephorach o tester jakoś zawsze było mi nie po drodze z zakupem. Aż do teraz. W końcu nadszedł ten moment, że i ja stałam się szczęśliwą posiadaczką tego produktu.

JAKI JEST BRONZER "LAGUNA"?


Po pierwsze nie jest to żadna gorąca nowość na rynku. Bronzer dostępny jest od wielu lat. Jest jednak nowością w mojej kosmetyczce.

Jak na markę NARS przystało, która jest marką wysoko-półkową za bronzer trzeba nie mało zapłacić. Koszt kosmetyku w Sephorze to 192 PLN za pojemność 8g. To bardzo dużo jak za jeden kosmetyk. Zwróćmy jednak uwagę, że tego typu produktów raczej na twarzy nie używamy dużo, takie opakowanie powinno więc wystarczyć nam na bardzo długo.

OPAKOWANIE


Produkt przychodzi w mocnym kartonowym opakowaniu z charakterystycznym logo NARS, które jest identyczne jak opakowanie produktu właściwego. Do tego bronzer zapakowany jest w dodatkową, falistą tekturkę, która ma zabezpieczyć kosmetyk przed uszkodzeniem w transporcie.

Samo opakowanie bronzera LAGUNA jest dość duże i lekko gumowe. Nie jest to może najbardziej użytkowe, ponieważ na czarnej, gumowanej powierzchni łatwo zostawić plamy od innych kosmetyków. Należy więc o nie dbać aby służył Nam jak najdłużej :) Samo pudełeczko zamyka się na "klik", raczej więc nie otworzy się samoistnie w kosmetyczce podczas podróży.

W środku znajdziemy spore, dobrej jakości lusterko oraz właściwy produkt, który wypełnia dolną część opakowania. Nie ma tu żadnych zbędnych akcesoriów, typu pędzelek, którego i tak nie będziemy używać. 

KOLOR I APLIKACJA


Bronzer LAGUNA jest dość neutralnym, bardzo drobno zmielonym bronzerem z malutkimi drobinkami, których po aplikacji na policzek nie widać. Jest idealnie wyważony i według mnie bardzo uniwersalny. Oznacza to, że kolor będzie prawdopodobnie odpowiedni dla wielu karnacji. Wiem, że niektórzy zarzucają mu zbyt pomarańczowy kolor w opakowaniu, ja jednak uważam, że jest to brąz w czystej postaci. Nie widzę tam ani pomarańczowych ani rdzawych tonów.

Kosmetyk podczas aplikacji nie pyli się praktycznie wcale, możemy więc z powodzeniem uzyskać efekt skóry muśniętej słońcem nawet mając na sobie białą bluzkę,

Daje natychmiastowy efekt ocieplenia twarzy oraz, co ważne, nie robi plam. Jest odpowiednio zbalansowany i na twarzy wygląda bardzo ładnie. Nie ma żadnych problemów z jego roztarciem, niezależnie od używanego przeze mnie pędzla daje piękny efekt opalonej skóry. Wystarczy kilka muśnięć pędzlem po policzki i voila, gotowe!

Poniżej efekt, jaki daje na mojej twarzy.


TRWAŁOŚĆ

LAGUNA utrzymuje się na twarzy przez cały dzień. Nie ściera się, nie migruje ani nie znika z twarzy. Przez cały dzień pięknie podkreśla jej atuty.

Uważam, że ten bronzer jest moim wielkim odkryciem ostatnich tygodni. Wraz z podkładem ZOEVA Authentik Skin tworzy genialne combo do moich codziennych makijaży. 

Myślę, że zdecydowanie się polubimy. LAGUNA jest własnie takim bronzerem jakie lubię. Ma bardzo twarzowy kolor, nie robi plam, ładnie się rozciera i długo utrzymuje.
Czego chcieć więcej?
Żałuję tylko jednej rzeczy.... że odkryłam go tak późno :)


Post a Comment

Nowsza Starsza