"California Love" czy "Truly, madly, deeply"? - przegląd palet cieni od COLOURPOP


W tym roku Mikołaj był dla mnie łaskawy i przyniósł mi w prezencie dwie nowe palety cieni od marki COLOURPOP. Obie są pięknymi nudziakami. Paleta CALIFORNIA LOVE jest w odcieniach brązów i beży, natomiast paleta TRULY, MADLY, DEEPLY to odcienie w większości róży i fioletów, choć tu też mamy kilka brązów.

To moje pierwsze palety tej marki i byłam bardzo ciekawa ich wykonania, jakości oraz pigmentacji cieni. Czy wiedzieliście, że ColourPop jest amerykańską firmą rodzinną prowadzoną przez rodzeństwo? To, wbrew pozorom, nie jest wielkie przedsiębiorstwo produkujące setki tysięcy produktów. Myślę, że dlatego własnie zależy im na tym, aby produkty COLOURPOP były jak najwyższej jakości a do tego w miarę w przystępnej cenie.

Oczywiście, ponieważ marka nie jest dostępna w Polsce, koszt kosmetyków ColourPop nie jest tak niski jak w Stanach Zjednoczonych. Można je jednak kupić w polskich sklepach internetowych w cenie od około 115 PLN do nawet 200 PLN za sztukę.


CALIFORNIA LOVE

Ta piękna nudziakowa paleta ma dość kompaktowe rozmiary. Zawiera w sobie 12 cieni zamkniętych w kartonowe pudełeczko bez lusterka zamykane na magnes. Szkoda, że nie ma lusterka, bo takie akcesorium z pewnością przydałoby się podczas robienia makijażu. Z drugiej strony jednak, własnie przez brak lusterka paleta jest bardzo lekka przez co zbytnio nie obciąży naszej kosmetyczki.

Cienie są bardzo masełkowe, nie mają w sobie nic z suchości. Są również bardzo napigmentowane i dość mocno pylą się w opakowaniu.

Kolorystyka palety utrzymana jest w ciepłych kolorach brązu choć znajdziemy tu również kolor pomarańczowy. Maty są bardzo dobrze napigmentowane i blendują się jak marzenie nie pozostawiając dziur ani smug. W palecie dostępne są również cienie metaliczne oraz trzy prasowane brokaty. Wszystkie kolory na reku wyglądają pięknie. I nie tylko na ręku. Powiedziałabym, że brokaty nie nadają się do codziennego makijażu ze względu na swój bardzo mocny blask (jak to brokaty!). Cała reszta kolorów natomiast z powodzeniem wystarczy Nam do wykonania wielu codziennych makijaży upiększających. Ja takich makijaży wykonałam już przynajmniej kilkanaście i za każdym razem wyglądał on inaczej.

Spójrzcie tylko jakie piękne kolory ma w sobie CALIFORNIA LOVE.


Czyż ta paleta nie jest stworzona dla wielbicieli kolorów ziemi? Już sobie wyobrażam jak pięknie będzie wyglądać w połączeniu z letnią opalenizną. I nie mogę się doczekać, kiedy zabiorę ją ze sobą na wakacje. A zabiorę na pewno!

Tak jak pisałam wcześniej, nigdy nie miałam żadnych palet marki COLOURPOP, ale ta mnie zachwyciła już od pierwszego spojrzenia. Uwielbiam dzienne palety i nigdy mi ich mało :)

TRULY, MADLY, DEEPLY

Paleta California Love to pierwsza paleta jaką w tym roku dostałam pod choinkę. Ale dostałam również drugą paletę. Ta jest zdecydowanie większa i ma zupełnie inną kolorystykę. Czy jest tak fantastyczna jak pierwsza paleta? Zobaczmy.


Paleta, tak samo jak poprzednia znajduje się w kartonowym, mocnym opakowaniu bez lusterka. Zamykana na magnes, nie ma więc obawy, że w podróży nagle nam się otworzy i cienie się pokruszą.

Tym razem COLOURPOP postawiło na kolory różu i złota, zarówno jeśli chodzi o opakowanie jak i same kolory cieni, które znajdziemy w środku. Również nazwa palety nawiązuje do głębokich emocji, jakie odczuwa człowiek zarówno w życiu uczuciowym jak i na przykład My, kosmetykomaniaczki, na widok nowej palety :)



Mnie na widok tej palety również serce zabiło mocniej. W środku znajdziemy aż 16 cieni. Tak samo jak w przypadku poprzedniej palety, ich wykończenie jest różne. Mamy tu zarówno cienie matowe, cienie matowe z drobinkami brokatu, metaliki oraz kilka cieni brokatowych.

Najbardziej zaciekawiły mnie maty zawierające drobinki brokatu ponieważ jest to coś, czego do tej pory nie widziałam. No bo cóż to za hybryda? Cień matowy powinien być zupełnie matowy, drobinki brokatu natomiast charakteryzują cienie, które dają połyskujący wygląd na powiece.

Te kolory poszły więc na pierwszy ogień testów. I powiem tak, nie ma się czego obawiać. Nabierając na pędzel kolor faktycznie widać połyskujące drobiny ale w trakcie blendowania brokat zupełnie się wytraca i na powiece uzyskujemy klasyczny mat. Zakładam więc, że marka dodała połyskujące drobiny do cieni po to, aby wyglądały korzystniej w opakowaniu. 
Praca z nimi i efekt w makijażu jest dokładnie taki sam jak w przypadku zwykłych matowych cieni.

Czy jakość cieni jest równie dobra jak w palecie California Love?

Myślę, że jest bardzo porównywalna. Nie zauważyłam tutaj aby poszczególne kolory różniły się między sobą jakością. Cienie matowe troszkę się pylą. Błyski natomiast są bardzo masełkowe i aplikują się na powiekę bardzo dobrze.

Brokaty, a znajdziemy ich w palecie trzy, już na swatchach zapowiadały się bardzo obiecująco, jednak nakładać je musimy przy użyciu kleju pod pigmenty. Inaczej podczas aplikacji bardzo się sypią i możemy uzyskać efekt twarzy całej w brokacie. A tego byśmy nie chciały.

Brokaty trzeba przyklejać na lepką bazę. Te znajdujące się w palecie TRULY, MADLY, DEEPLY nie stanowią różnicy w sposobie ich aplikacji. Dają natomiast piękny efekt, który trzyma się cały dzień. Według mnie nie są to oczywiście wykończenia na co dzień ale umówmy się, że makijaż to zabawa i każdy lubi na co dzień co innego.


Same spójrzcie, jak bardzo użytkowe są kolory cieni w palecie. Naprawdę nie widzę tu ani jednego cienia, którego nie można byłoby użyć malując się rano do pracy. Nie mówię tu oczywiście o wykończeniach, bo tak jak wspomniałam wyżej, każdy lubi co innego.

W palecie znajdziemy mnóstwo delikatnie różowych cieni, brązów, kilka fioletów oraz jeden brzoskwiniowy cień o bardzo ciekawym kolorze. Mówię tu oczywiście o kolorze Blossom, który jest w mojej kolekcji unikalnym kolorem.

Za pomocą tego produktu możemy stworzyć zarówno romantyczne makijaże w kolorach różu i muave, klasyczne nudziaki a także wieczorowe, mocniejsze makijaże.

CZY WARTO KUPIĆ PALETY COLOURPOP?


Nie mogę wypowiedzieć się w kwestii wszystkich palet, jednak jeśli chodzi o CALIFORNIA LOVE oraz o TRULY, MADLY, DEEPLY to muszę przyznać, że zdecydowanie tak. Palety nie maja może kolorów, których już bym gdzieś nie widziała jednak ich jakość, wykonanie i praca z cieniami to czysta przyjemność.

Co z tego, że w innych paletach możemy znaleźć odcienie podobne do tych, skoro na powiece będą robiły plamy i prześwity? Albo podczas blendowania cały kolor się wytraci?

W przypadku tych palet takich sytuacji nie zaobserwowałam wcale. Za każdym razem, gdy ich używam mój makijaż wychodzi dokładnie taki jak chciałam. Oko nie jest ani za mocne ani zbyt lekkie. jest idealnie takie jak chciałam.

Biorąc pod uwagę ceny palet, które są dużo niższe niż np. ceny palet Anastasii czy Too Faced, myślę, że zdecydowanie warto przyjrzeć się im bliżej.

Marka COLOUPOP wypuszcza bardzo wiele palet. Praktycznie robi to z taką samą częstotliwością jak Makeup Revolution ale ich jakość jest nieporównywalnie wyższa od wspomnianej marki.
Szkoda tylko, że marka nie jest tak dostępna jak MUR. W popularnych sklepach internetowych można ją kupić, jednak ceny palet nierzadko sięgają prawie 200 PLN.
Zachęcam więc do zakupu bezpośrednio od producenta, gdzie za paletę wielkości CALIFORNIA LOVE zapłacimy średnio 13 - 18 USD. Doliczając więc nawet koszt przesyłki jest to zdecydowanie bardziej opłacalne rozwiązanie. Tyle, że trzeba poczekać trochę aż przesyłka do nas dojdzie :)

Pamiętajcie również, że dla paczek ze Stanów Zjednoczonych, których wartość nie przekracza 48 USD, zwykle nie jest doliczany podatek VAT oraz cło. Oczywiście jest to loteria, ale przy mniejszej wartości paczek takie ryzyko jest mniejsze.

Ja obie palety kocham miłością prawdziwą, szaloną i głęboką :) I na pewno nie są to moje ostatnie kosmetyki od ColourPop. Co polecacie z tej marki?



Post a Comment

Nowsza Starsza