Uwaga! Poniższy post zawiera spojlery. Jeśli nie widziałeś jeszcze trzeciego odcinka 8 sezonu Gry o Tron nie czytaj! Zepsujesz sobie niespodziankę :)
Za nami trzeci odcinek ósmego, ostatniego sezonu, kultowego serialu Gra o Tron. Jak mogliśmy się spodziewać po poprzednim odcinku, ten skupił się wokół wielkiej bitwy obwołanej mianem Bitwy o Winterfell.
Jon Snow & Denerys Targaryen
Twórcy zgotowali Nam w tym docinku aż 87 minut akcji skupionej głównie wokół bitwy zakończonej niespodziewanym dla wielu finałem. Nie wiem jak Wy, ale Ja siedziałam przez cały ten czas praktycznie bez ruchu, całkowicie pochłonięta tym, co dzieje się na ekranie.
Bitwa była epicka! Niektórzy porównują ją do Bitwy o Helmowy Jar z sagi Władca Pierścieni. Dla mnie ta bitwa miała zupełnie inny wymiar.
Nie da się ukryć, że ogromnym minusem odcinka jest mrok, w którym rozgrywa się akcja. Oczywiście rozumiem, że bitwa rozgrywająca się w nocy, miała również symbolizować walkę dobra ze złem oraz żywych z umarłymi, ale aż takie zaciemnienie obrazu bardzo utrudniało swobodne oglądanie. David Benioff i D. B. Weiss, czyli twórcy tego odcinka, za pomocą mroku właśnie oraz szybkiej akcji często przenoszonej pomiędzy bohaterów, w prosty sposób budują niesamowitą dramaturgię tego epizodu.
Zaczyna się on dość niespodziewanie, ponieważ po długiej nieobecności pojawia się znowu Czerwona Kapłanka, która za pomocą zaklęć podpala ogniem całe oręże khalasaru Dothraków. Zaczyna się szarża na Innych...
... która kończy się równie szybko.
Na tle ciemnego nieba widzimy raz po raz gasnące ognie. Obrońcy Winterfell widzą już z jak trudnym przeciwnikiem przyszło im walczyć.
Dalej akcja rozwija się bardzo szybko. Nie chcę tutaj opowiadać całego odcinka, wystarczy więc, że zdradzę, że każdy kto oddycha rzuca się, by pomóc w obronie Winterfell.
No prawie każdy. Jak na Tyriona Lannistera przystało, znajdujemy go w krypcie grodu wraz z Sansą Stark popijającego wino (!) i gawędzącego z Lady Stark o czasach gdy byli jeszcze małżeństwem. Uwielbiam te postać! Tyrion już dawno doszedł do tego, że w bitwie może co najwyżej zginąć, więc chroni swe dary (czyt. swój błyskotliwy umysł), aby móc wykorzystać go poźniej. I ma rację!
Tyrion Lannister
Reszta bohaterów natomiast, na czele z Brienne , czyli jedyną kobietą która została rycerzem, walczy zaciekle z zajadłym wrogiem ramię w ramię z Jamiem Lannisterem, który próbuje odkupić swe winy.
Bienne z Tarthu
Do akcji włączają się oczywiście smoki, za pomocą których Denerys i Jon Snow palą z zapamiętaniem Umarłych. Przy takiej jednak przewadze liczebnej Umarłych nie na wiele się to zdaje. Jeśli chodzi o Jona, to zdecydowanie brakowało mi go w tym odcinku. Liczyłam na to, że odegra on jakąś kluczową rolę. I nawet przez chwilę zapowiadało się na to. Po tym, jak Nocny Król strącił go ze smoka, wyglądało na to, że Jon porwie się na jego zabicie w samotnej szarży...
Nic z tego! Nocny Król podnosząc ręce ponownie wskrzesił Umarłych, którzy skutecznie odcięli młodego Targaryena od niego.
W międzyczasie Drogon, smok Denerys, został zaatakowany i dosłownie oblepiony Umarłymi, co poskutkowało zrzuceniem samozwańczej Królowej w sam środek bitwy. I byłaby ona zapewne zginęła gdyby nie... Jorah Mormont. Odwieczny obrońca Denerys poświęcił życie by po raz ostatni ratować swoją królową.
Jorah Mormont & Denerys Targaryen
No własnie. Śmierć bohaterów. Kto zginął w Bitwie o Winterfell?
Tym razem producenci nie pozwolili jeszcze na uśmiercenie żadnych z głównych bohaterów. Choć byliśmy przyzwyczajeni do tego niemalże od pierwszego odcinka serialu. Sama spodziewałam się śmierci Jamiego Lannistera w tej bitwie. Tak się jednak nie stało.
Owszem, Jorah Mormont był jednym z bohaterów, którego losy mogliśmy obserwować od pierwszego sezonu. Według mnie jednak, była to postać drugoplanowa, bez której tytułowa "gra o tron" będzie równie ekscytująca jak dotychczas.
Z rodziny Mormontów zginęła w bitwie jeszcze jedna osoba. I ta śmierć była spektakularna. Mowa tu o Lyannie Mormont, jedenastolatce, która miażdżona przez niebieskookiego olbrzyma ostatkiem sił wbija mu oszczep w oko! Jej odwaga jest nie do zakwestionowania.
Lyanna Mormont
Kolejnym, uśmierconym na początku odcinka bohaterem jest Lord Dowódca Nocnej Straży. Dawny przyjaciel Snowa.
Ostatnią, i chyba najbardziej tragiczną śmiercią jest śmierć Theona Greyjoya (Fetora), który po wielu perypetiach i zdradzie Starków, z którymi się wychował, w końcu jednoczy się z Brannem i ginie w walce z Nocnym Królem broniąc go. To postać tragiczna i mocno okaleczona przez los. Ten bohater zdecydowanie nie miał lekko.
Theon Greyjoy
Jak kończy się Bitwa o Winterfell?
Praktycznie do samego końca przewaga Umarłych umacnia się. Zalewają oni szerokim strumieniem mury grodu i zabijają wszystkich jego obrońców. Denerys otoczona jest armią Umarłych i konającym Jorahem a Jon Snow spotyka się oko w oko z Lodowym Smokiem, który lada chwila spali go niebieskim ogniem.
W między czasie Denerys z pomocą Drogona próbuje spalić Nocnego króla. Ten jednak jest odporny na smoczy ogień i wychodzi z tego starcia bez szwanku. Dociera do Branna Starka i w chwili gdy wyciąga miecz by go ściąć, znikąd pojawia się Aria atakując Nocnego króla z furią. Król łapie ją za gardło i wytraca nóż z ręki. Wszystko wydaje się być już przesądzone. Oczami wyobraźni widziałam już wszystkich broniących dotąd Winterfell, jak maszerują na Królewską Przystań w szeregach armii Nocnego króla połyskując niebieskimi oczami tak charakterystycznymi dla Umarłych.
Nic z tego! Aria szkolona była na wyspie Bravos na genialnego zabójcę. Łapie więc drugą ręką sztylet i głęboko wbija w trzewia Nocnego króla.
I już!
Największa armia zza muru kruszy się jak szkło w ślad za swym przywódcą!
Aria Stark
Tego się nie spodziewałam! Wiedziałam, że Aria Stark odegra w serialu jakąś kluczową rolę ale kompletnie nie spodziewałam się tego co zobaczyłam.
Nasuwa się więc pytanie, czemu więc Aria wcześniej nie udała się za mur aby zabić przywódcę Umarłych skoro było to takie proste? Przez 7 sezonów to tej armii Jon Snow bał się najbardziej.
Wygląda więc na to, że nadal nie wiemy co będzie w kolejnych trzech odcinkach tego sezonu. Ja już nie mogę doczekać się kolejnego poniedziałku aby zobaczyć co było dalej! A Wy?
Dla przypomnienia daty i godziny kolejnych epizodów:
Odcinek 4: 5 maja 21:00 (Stany), 6 maja 3:00 (Polska) - długość odcinka 1h 18 min.
Odcinek 5: 12 maja 21:00 (Stany), 13 maja 3:00 (Polska) - długość odcinka 1h 20 min.
Odcinek 6: 19 maja 21:00 (Stany), 20 maja 3:00 (Polska) - długość odcinka 1h 20 min
Odcinek 5: 12 maja 21:00 (Stany), 13 maja 3:00 (Polska) - długość odcinka 1h 20 min.
Odcinek 6: 19 maja 21:00 (Stany), 20 maja 3:00 (Polska) - długość odcinka 1h 20 min
Zdjęcia: materiały prasowe HBO
Prześlij komentarz