Nie tak dawno temu mieliśmy okazję oglądać wielkie pożegnanie palety NAKED, którą firma Urban Decay zdecydowała się wycofać po wielu latach ze swojej oferty. Amerykańskie blogerki brały nawet udział w czymś co z grubsza przypominało "pogrzeb" tego kosmetyku.
Obiecano Nam jednak, że niedługo pojawi się na rynku godny zastępca starej palety NAKED.
Nie musieliśmy długo czekać. Oto jest! Ona, ta nowa i jedyna w swoim rodzaju!
NAKED RELOADED! Paleta - następca!
Przyjrzyjmy się więc jej trochę bliżej :)
To, co na pierwszy rzut oka widać to to, że paleta jest utrzymana w tej samej kolorystyce, czyli utrzymana jest w kolorystyce nude. Posiada 12 cieni o różnym wykończeniu.
Zacznijmy jednak od opakowania. Jest cudne! Już w pierwszej chwili po otwarciu skradł moje serce w całości i na wieki! Niewiele jest bowiem palet pokrytych materiałem. I to mięciutkim materiałem. Niewątpliwym plusem takiego rozwiązania jest to, że paleta nawet przy częstym użytkowaniu nie będzie się brudzić. No i te orchidee! Która z Nas nie lubi kwiatów? Całości dopełniają złote, wypukłe napisy opisujące nazwę palety oraz jej producenta.
Opakowanie palety jest więc całkowicie i niezaprzeczalnie piękne.
Nie szata zdobi paletę ale jej wnętrze. Przejdźmy więc do środka.
Tak jak w poprzednich paletach, również i w tej znajdziemy duże lusterko bardzo dobrej jakości. Warto zauważyć, że w nowej palecie jest ono zabezpieczone mleczną, grubszą folią co bardzo mi się podoba, ponieważ minimalizuje ryzyko powstania rys i pęknięcia lusterka w transporcie.
Urban Decay w tej palecie nie umieścił również pędzelka. Uważam, że to dobrze bo kto używa tych pędzelków z palet? Nie wiem jak u Was, ale ja chwilę po otwarciu nowego produktu pozbywam się pędzelka, który potem wala się po toaletce no i zabiera miejsce w palecie.
Bardzo więc podoba mi się pomysł z rezygnacji z pędzelka a w zamian za to powiększenie miejsca na cienie.
Cienie. No właśnie. Pomówmy trochę o nich.
Naked Reloaded to moja pierwsza paleta od Urban Decay. Zamawiając ją na stronie @Sephora, nie miałam więc pojęcia czego oczekiwać po cieniach.
Paleta oferuje 12 cieni. Sześc z nich jest o wykończeniu matowym, dwa satynowym oraz cztery perłowym z drobinkami.
Cztery z nich, te najczęściej używane, są większe od pozostałych. W ich skład wchodzi:
Bribe - jasny, matowy beż
Barely baked - satynowy szampański
Blur - matowy beżowy nude
Boundries - ciekawy, matowy cień przejściowy w kolorze terakoty
Cała paleta utrzymana jest w ciepłej kolorystyce. Cienie są masełkowej konsystencji, nie pylą się za bardzo podczas dotykania ich pędzelkiem.
Pigmentacja każdego z nich jest bardzo dobra. Pięknie się rozcierają i łączą ze sobą.
Warto zwrócić uwagę na kolor Retro, który jest pięknym, matowym, brzoskwiniowym kolorkiem. Dzięki niemu jesteśmy w stanie trochę przełamać makijaż oka w kolorach ziemi.
Paletą stworzymy zarówno makijaże codzienne jak i wieczorowe. Ja jestem nią zachwycona. A jakie są Wasze opinie?
@Naked Reloaded, Urban Decay - cena 205 pln, dostępna w Sephora
Prześlij komentarz