Zacznę od faktu, że to nie jest książka 'do poduszki". To książka nad którą trzeba się skupić i spróbować zobaczyć oczami wyobraźni to, co robił Lale Sokołow podczas swojej kilkuletniej niewoli w obozie śmierci Auschwitz podczas II Wojny Światowej.
Książka autorstwa Heather Morris spisana została na podstawie wspomnień samego Lalego.
Bohater dopiero kilkadziesiąt lat po wojnie mógł o tamtych wydarzeniach mówić i zdecydował się podzielić swoją historią. Daleko, geograficznie bardzo daleko od miejsca w którym wydarzenia miały miejsce.
My, pokolenie ludzi, którzy o wojnie i jej tragediach uczyliśmy się z książek do historii, myślę, że nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie ogromu tragedii i cierpienia jakie ludzie przeżywali w tamtym okresie.
Oczywiście większość z Nas zna fakty. Wie, że w obozach śmierci zginęło 6 milionów ludzi. Dla większości z Nas jest to jednak tylko liczba. Duża liczba. Ale ta liczba kryje za sobą miliony ludzkich istnień. Życiorysów i historii ludzi, których nigdy nie będzie nam dane poznać. Dzięki Lalemu mamy niepowtarzalną okazję poznać choć małą część życia, jakie Ci ludzie wiedli w miejscu, z którego większość nie wracała żywa.
Lale Sokołow trafił do obozu Auschwitz I w 1942 roku w jednym z transportów. Miał wtedy 26 lat. Był człowiekiem wykształconym i znał kilka języków. Myślę, że to uratowało mu życie. A także jeden z więźniów, który był tatuażystą numerów obozowych na przedramionach ludzi przybywających do obozu i szukał pomocnika.
Z oczywistych względów jedna osoba nie mogła poradzić sobie z wytatuowaniem takiej ilości ludzi jakie przyjmowano w Auschwitz.
Lale rozpoczął więc pracę jako Tatoowierer w obozie. Z czasem jego umiejętności wykorzystywano nie tylko w Auschwitz I ale również w oddalonym o 5 km obozie Auschwitz II Birkenau.
Z racji pełnionej funkcji, bohater książki mógł korzystać z pewnych obozowych dobrodziejstw, które dla pozostałych więźniów były niedostępne. W tym z oddzielnej izby w bloku mieszkalnym oraz dodatkowych porcji żywieniowych. Co, jak się później okazuje skrzętnie wykorzystywał aby pomóc innym więźniom w obozie.
Podczas tatuowania ludzi z jednego z transportów, spotkał Gitę, miłość swojego życia. Wiem, można wierzyć lub nie w miłość od pierwszego wejrzenia, ale pamiętajmy, że nasze pokolenie żyje dziś w zupełnie innym świecie i rzeczywistości niż bohater książki. Myślę, że bardziej odartej ze złudzeń i bardziej "dosłownej". Takie jest moje zdanie.
Wracając do książki. Nie chciałabym pisać tu jej streszczenia. Napiszę więc tylko, że zarówno Lale jak i Gita w obozie przeżyli wiele. Kilka razy byli też bliscy śmierci. Lale bardzo troszczył się zarówno o Gitę jak i o więźniów z którymi przyszło mu dzielić niedolę. I za tą troskę mu odpłacano. Dzięki temu przeżył.
Lale i Gita żyli w obozie aż do jego wyzwolenia przez Rosjan. Niestety podczas opuszczania obozu rozdzielili się. Nigdy jednak żadne z nich nie straciło nadziei, że jeszcze się spotkają. Upór i determinacja bohatera w odnalezieniu kobiety, którą kochał jest niesamowity. Nie było to jednak proste. O szczegółach przeczytacie w książce.
Uważam, że to książka na miarę takich sław jak choćby znana wszystkim z ekranizacji "Lista Schindlera". Pozycja konieczna do przeczytania.
Mnie natchnęła do sporych przemyśleń oraz wniosków. Głównym z nich był taki: Dziękujmy za to, że żyjemy w czasach gdzie nie ma wojny i już nigdy nie dopuśćmy do ludobójstwa na taką skalę. Każdy człowiek zasługuje na życie takie jakie sobie wybierze. Nie takie jakie zostało mu narzucone przez okupanta.
Prześlij komentarz